,,Y dime si eres quien tu quieres ser..."
- Violetta ,,Ser mejor"
Francesca rzuciła przestraszone spojrzenie dawnym przyjaciółkom. Z ulgą stwierdziła, że one też nie wyglądają na zachwycone tym, co właśnie powiedział Leon. Wszystkie miały rozszerzone ze strachu oczy. Francesca pierwszy raz od wielu lat poczuła z nimi silną więź. One też się bały i wcale nie miały ochoty odpowiadać na pytania Leona.
- Musicie nam wyjaśnić. - kontynuował Leon. - Minęło tyle lat, a my nadal nie wiemy, co się wtedy stało.
Francesca chciała coś powiedzieć, ale głos ugrzązł jej w gardle. Czuła się tak, jakby rodzice przyłapali ją na gorącym uczynku, a ona nie miała zielonego pojęcia, jak się wytłumaczyć. Do tego matka natura najwyraźniej postanowiła się z niej ponabijać, bo słońce zaczęło przygrzewać jeszcze bardziej niż kilka minut temu. A w sercu Francesci rozszalała się burza z piorunami i porywistą ulewą.
- Leon, wydaje mi się, że to nie wasza sprawa... - odezwała się nagle Naty, patrząc mu śmiało w oczy.
Leon przeciągnął dłonią po włosach, wzdychając z frustracją. Francesca nic nie powiedziała, ale w głębi duszy nie zgodziła się ze słowami Natalii. To wszystko dotyczyło nie tylko ich, ale także chłopaków. Swoją drogą, oni pewnie cierpieli jeszcze bardziej po rozpadzie całej grupy: nie znali przyczyny i tyle lat żyli w przekonaniu, że to mogła być ich wina.
- Naty, jak możesz tak mówić? - włączył się do rozmowy Federico, z którego wyparowała cała wesołość. - Wszystko skończyło się tak nagle, a my nawet nie wiemy dlaczego.
Natalia już otwierała usta, by coś odpowiedzieć, ale słowa zamarły jej na ustach. Wbiła wzrok w coś ponad ramieniem Federico. Wszyscy zwrócili wzrok w to miejsce i ujrzeli szczupłą blondynkę zmierzającą w ich kierunku. Uśmiechała się wesoło, jakby nie zauważyła, że bynajmniej nikt nie skacze z radości na jej widok.
- Cześć! - zawołała radośnie, gdy już znalazła się dostatecznie blisko, by mogli ją usłyszeć. - Co tak stoicie? Nie przywitacie się?
Dla Francesci widok tej dziewczyny był niczym chluśnięcie lodowatą wodą w twarz - wszystkie miłe wspomnienia, które powróciły podczas spotkania z dawnymi przyjaciółmi wyparowały, przysłonięte przez echo gniewu i smutku, który kojarzył jej się z blondynką. Pamiętała doskonale, jak podle się czuła, gdy całe jej życie runęło, a wszystko to za sprawą tej uśmiechającej się jak jakaś wariatka panienki.
- Leon, zaprosiłeś ją na to spotkanie? - wycedziła przez zęby Francesca.
Verdas pokręcił energicznie głową.
- Jakie spotkanie? - zapytała nagle dziewczyna. - Aaa, no tak, macie tu coś w rodzaju spotkanka starych znajomych, czyż nie? Szkoda, że nie zostałam zaproszona, ale cóż. Ważne, że was zobaczyłam, i teraz możemy sobie powspominać stare czasy, no nie?
Nawijała i najwijała, nie przestając się uśmiechać, a Francesca miała wrażenie, że rozerwie ją na strzępy. Jak można mieć aż tyle tupetu, by robić coś takiego?!
- Zamknij się wreszcie! - krzyknęła. - Nie będziemy nic wspominać, bo jedyne, z czym mi się kojarzysz, to podłość. Nie pamiętasz już, jak ukradłaś mi faceta, Tanja?
Tanja zrobiła zdziwioną minę, a Francesca prychnęła z pogardą. Zapowiadał się niemiły wieczór.
Ludmiła przenosiła wzrok z Francesci na Tanję, z Tanji na Francescę, i tak w kółko. Nie mogła wyzbyć się wrażenia, że - po pierwsze - Fran zdecydowanie koloryzuje całą sytuację, a po drugie - Tanja wcale nie ma złych zamiarów. Blondynka wydawała się jej kompletnie bezbronna, co w ogóle nie pasowało do wizerunku zimnej i bezdusznej francy, który przypisała jej dawno temu Fran.
- O co ci chodzi, Francesca?! - zawołała Tanja, cofając się o krok przed rozgniewaną Włoszką. - Nigdy nie ukradłam ci żadnego faceta.
Francesca założyła ręce na pierś i wzięła głęboki oddech, pewnie żeby się uspokoić. Jednak gdy znowu odezwała się do Tanji, w jej głosie pobrzmiewał z trudem utrzymywany na wodzy gniew i irytacja.
- Nie udawaj. - syknęła. - Zniszczyłaś nie tylko mój związek, ale także naszą przyjaźń. - wykonała gest dłonią, który miał określać całą zebraną grupę dawnych przyjaciół. - Gdyby nie ty, wszystko potoczyłoby się inaczej, i dopiero teraz to widzę...
Ludmiła zdecydowanym krokiem wkroczyła między zabijające się nawzajem wzrokiem dziewczyny. Zrozumiała wreszcie, o co chodzi, i nie miała zamiaru pozwolić im się kłócić - bo naprawdę nie miały powodu.
- Posłuchajcie mnie. - odezwała się pewnym głosem. - Tanja nigdy nie ukradła ci Marco, Francesca. I nie zniszczyła żadnej przyjaźni. To wy nawzajem się wyniszczyłyście, moje drogie - zmroziła wzrokiem wszystkie po kolei, Natalię, Camilę i Fran - i potraktujcie to jako opinię osoby z zewnątrz.
Dziewczyny popatrzyły po sobie. Ludmiła przez jedną chwilę myślała, że zaraz rzucą się sobie w ramiona i wszystko będzie jak dawniej - znowu będą tworzyć to urocze baranie stadko, które kiedyś tak ją denerwowało. Teraz jadnak naprawdę życzyła im wszystkim szczęścia, w przyjaźni, miłości i Bóg wie jeszcze czym.
Jej oczekiwania w mig okazały się jedynie wygórowanymi marzeniami, bo Francesca zarzuciła włosami i prychnęła pogardliwie, po czym wymamrotała coś pod adresem Tanji i jeszcze raz zmroziła ją wzrokiem. Później odeszła, nie oglądając się za siebie. Camila tylko rzuciła pod adresem Leona krótkie ,,Cześć" i oddaliła się w przeciwną stronę, a Natalia nawet się nie odezwała i odmaszerowała.
- Co tu się właściwie stało? - zapytał kompletnie zbaraniały Federico. - Ja po prostu nie rozumiem...
Ludmiła uśmiechnęła się do niego pobłażliwie, ale w jej oczach widać było przeraźliwy smutek. Powinna od początku wiedzieć, że każda z nich trzyma w sobie zbyt wiele urażonej dawno temu dumy, by wybaczyć.
- One nie potrafią zmierzyć się ze swoimi własnymi błędami, to się stało. - odparła.
- Pojawienie się Tanji wszystko zepsuło. - wymamrotał Leon.
Ludmiła pokręciła głową. Tanja naprawdę niczym nie zawiniła - jedynie stała się narzędziem w rękach nieświadomej swego zachowania Francesci, która przez swoją niezdrową zazdrość o Marco zrobiła z niej wredną francę rozbijającą związki i przyjaźnie. A to doprowadziło wszystkich do tego miejsca, w jakim obecnie się znajdowali.
- Nie. Pojawienie się Tanji wszystko przyspieszyło. One by się i tak prędzej czy później pokłóciły. Nie można rzucić krzywd w zapomnienie.
Ludmiła pochwyciła jeszcze zdumione spojrzenie Federico i odeszła powolnym krokiem, rozmyślając o tym, co właśnie ją spotkało. Naprawdę próbowała pomóc temu żałosnemu stadku, które się rozpadło tak dawno? Próbowałaś to zrobić, bo wreszcie nauczyłaś się doceniać przyjaźń - podpowiedział jej głosik w głowie. Przyznała sobie rację. Chyba rzeczywiście dużo zrozumiała przez ten czas spędzony z dala od Buenos.
Szkoda, że tylko jej się to udało.
Violetta przejrzała się w dużym lustrze, starając się skupiać uwagę na swojej naprawdę ładnej zewnętrznej powłoce, a nie tym, co się działo w jej wnętrzu. Wiedziała, że jest tchórzliwa i nie potrafi zmierzyć się ze swoimi obawami. Ale nie chciała o tym myśleć. Przecież była Violettą Castillo - wszyscy ją kochali. Nie miała żadnego powodu, by także siebie nie kochać.
- Gotowa, by wejść na scenę? - rozległ się głos Diego.
Uśmiechnęła się do jego odbicia w lustrze.
- Oczywiście. - odparła, odwracając się do niego. - Zawsze jestem gotowa.
Diego odwzajemnił jej uśmiech i pocałował ją lekko w usta, jakby nie był pewien, czy powinien. W głowie Violetty też nagle pojawiły się wątpliwości. Nie wiedziała tylko, skąd one się wzięły - była z Diego tyle czasu i naprawdę go lubiła, on ją kochał i dbał o nią... ,,On cię kocha, a ty tylko go lubisz" - podpowiedziało jej serce. Ale ona znowu posłuchała rozumu.
- No dobrze, idę. - wymamrotała, odrywając się od niego. - Show must go on.
Jeszcze raz się do niej uśmiechnął i pokazał dwa uniesione kciuki, na co Violetta roześmiała się cicho i wyszła z garderoby. Nie mogła myśleć o wątpliwościach i obawach dwie minuty przed ważnym występem - musiała się skupić na tym, by błyszczeć jeszcze jaśniej niż zazwyczaj, ponieważ tak sobie postanowiła. A przez te kilka lat nauczyła się, że powinno się dotrzymywać obietnic, szczególnie tych danych swojemu własnemu sumieniu. Bo najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie.
Leon był nie tylko zawiedziony - był autentycznie wkurzony. Jego dawne ,,przyjaciółki" wystawiły go do wiatru, a przecież chciał tylko odpowiedzi na parę pytań. No dobrze, zdawał sobie sprawę z tego, że nie były to takie zwykłe pytania. Wracał do przeszłości, do dnia, w którym wszystko się skończyło, a one najwyraźniej pragnęły o tym zapomnieć. Ale co go mogło obchodzić to, czego one pragną, kiedy przez tyle lat żył ze świadomością, że rozpad całej grupy mógł być jego winą? Wiele razy zastanawiał się, co się takiego mogło stać. Może powiedział coś nieopatrznie, albo zataił przed nimi jakiś sekret, który wydawał mu się nieznaczący? Zaprzepaścił naprawdę wiele życiowych szans przez bezustanne rozmyślanie o przyczynach rozpadu grupy jego przyjaciół. Niewiedza wyniszczała go od środka - a do tego dochodziła jeszcze ta głupia, niemalże platoniczna, miłość do Violetty Castillo.
Spotkanie z dawnymi przyjaciółmi przyniosło tylko jeden pozytywny skutek - Leon chociaż na chwilę poczuł się tak, jakby znowu wszystko było takie beztroskie i piękne, jak w tamtym okresie. Patrzył na roześmiane twarze przyjaciół i naprawdę wierzył, że da się jeszcze odbudować ten domek z kart, który dawno temu runął z niewiadomych przyczyn. A później przeszedł do kwestii pytania o przeszłość i złudne wspomnienie młodzieńczych lat uleciało niczym piórko, by nie wrócić jeszcze przez długi czas.
- Leon, ja już nie wiem co mam robić. - usłyszał zrezygnowany głos Lary. - Mówię do ciebie od dziesięciu minut, a ty nawet nie zwracasz na mnie uwagi!
Popatrzył zdezorientowany na stojącą naprzeciw niego Larę. Tak się zatopił w myślach, że nawet jej nie zauważył ani nie usłyszał.
- Halo, odpowiesz mi?
- Przepraszam. - powiedział, a ona usiadła obok niego na kanapie. - Nie umiem nie myśleć o tym wszystkim.
Lara westchnęła ciężko i zamknęła oczy, opierając się o miękkie poduszki. Leon widział ciemne kręgi pod jej oczami i zwieszone ramiona. Zdawał sobie sprawę z tego, że odkąd wrócili do Buenos Aires, Lara nie przesypiała całych nocy, najprawdopodobniej się o niego zamartwiając, bo i on spać nie umiał. Ciągle miał przed oczami twarz Violetty, i nie rozumiał, dlaczego nie może o niej zapomnieć, mając kogoś tak wspaniałego jak Lara obok siebie.
- Nie chcę obarczać cię moimi problemami. - powiedział cicho, obejmując ją ramieniem. - Naprawdę nie musisz się o mnie martwić, kochanie.
Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. Za każdym razem, kiedy tak robiła, miał wrażenie, że zagląda w głąb niego, ale nic nie widzi. Bo tylko Violetta umiała czytać z niego jak z otwartej księgi, sięgała w najgłębsze zakamarki jego duszy i wydobywała stamtąd to, co próbował ukryć przed całym światem.
- Nic w tobie nie widzę, Leon. - wyszeptała, jakby czytając w jego myślach. - Nie umiem ci pomóc, bo nie wiem, co czujesz.
Ona nie jest Violettą - odezwał się głosik w jego głowie.
- Kocham cię. - wyszeptał, przytulając ją do siebie.
Ale z ciebie kłamca, Verdas.
- Ja ciebie też, Leon. - odpowiedziała cicho Lara. - Nie martw się już, proszę.
- Nie będę.
Kłamca!
Natalia nie miała zielonego pojęcia, dlaczego wszyscy tak się przejmują uczuciami. No tak, pewnie mogłaby zmartwić się tym, że prawdopodobnie zraniły Leona i Federico swoim zachowaniem, wszystkie trzy, że Tanja wcale nie była niczemu winna i Francesca oskarżała ją bezpodstawnie, że Ludmiła nie zdołała nic wskórać w tej sytuacji, że Violetta nie pojawiła się na spotkaniu... Ale po co? Dlaczego miałaby zatruwać swoje myśli zmartwieniami, kiedy mogła myśleć o czymś przyjemnym? Przez dwa lata obwiniania się o rozpad grupy swoich dawnych przyjaciół nauczyła się, że powinno się żyć chwilą i zostawiać przeszłość za sobą. Bo w końcu przeszłość to przeszłość - było, minęło.
No i sobie tak żyła, ,,carpe diem" i do przodu, nie przejmowała się porażkami, zostawiała za sobą ważnych dla siebie ludzi, bo wiedziała, że kiedyś dotrze do celu, którego nawet ona sama nie znała. Była nie tyle nieczuła, ale obojętna - przestało ją obchodzić to, co inni myślą i czują, czego pragną. Liczyły się jej marzenia i dążenie do ich spełnienia.
- Natalia. - usłyszała swoje imię i zatrzymała się gwałtownie; znała ten głos. - Stoisz tyłem, ale wiem, że to ty. To przez te loczki.
Odwróciła się szybko, zanim zdążyła zrezygnować i uciec z piskiem. To był ten moment, w którym jedna z jej najgorszych obaw (o której oczywiście nie myślała, bo to przeszłość i bla, bla, bla), okazywała się być rzeczywistością.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytała głosem, który wcale nie był wyzywający i złośliwy, ale drżący i niepewny.
Chłopak stojący naprzeciw niej uśmiechnął się delikatnie.
- Tego samego, co zawsze, Naty. - odparł. - Nigdy nie przestałem tego pragnąć.
- O czym mówisz, Maxi?
Wywoływał w niej zdecydowanie zbyt dużo sprzecznych uczuć jak na jej gust. Chciała nadal być tą Naty, którą zdołała wykreować przez te kilka lat. Ale przy nim nie potrafiła.
- O miłości.
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać (haha, pewnie nikt nie czekał).
Mam nadzieję, że ten rozdział się Wam spodobał. Przyznam szczerze, że jestem z niego zadowolona.
W zakładce ,,Oni" możecie znaleźć już opisy głównych bohaterów.
W zakładce ,,Oni" możecie znaleźć już opisy głównych bohaterów.
Dziękuję Wam za wszystko, jesteście najlepsi.
Buziaki, M. ;*
Zajmuje :)
OdpowiedzUsuńRozdział boski ;)
UsuńSpotkanie byłych przyjaciół <33
Fran zła na Tajne <33
Violetta lubi Diega a nie kocha <33333
Czekam na nexta :-D
Nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńMoje miejsce ;*
OdpowiedzUsuńWrócę <3
Droga Maddy,
Usuńna początek chyba wypadałoby przeprosić za to opóźnienie. Dlatego - przepraszam ;c
Co mamy tym razem w rozdziale?
Dziewczyny wciąż nie potrafią zmierzyć się z przeszłością. Żadna z nich nie potrafi wyjaśnić chłpakom co się wtedy stało, dlaczego ich grupa się rozpadła. Zarówno Leonowi jak i Fede na pewno nie było łatwo. Żyli z przekonaniem, eż oni mogli tutaj zawinić, że w jakiś sposób przyczynili się do tego rozpadu. Żadna z dziewczyn nie potrafiła im tego wyjaśnić. Same jeszcze się z tym nie zmierzyły, ale chyba coś mimo wszystko ruszyło do przodu. Jest trochę lepiej, niewiele lepiej - ale zawsze.
Ludmiła. Ona jedna jest poza tym wszystkim. Jest osobą "z zewnątrz". Myślę, że odegra ona jakąś znaczącą rolę w ich relacji. (Mogę się mylić xd) Ona jedna dostrzega to, czego nie dostrzegają pozostałe dziewczyny - a mianowicie, że to one same są winne. Że to one same zniszczyły swoją przyjaźń.
Naty. Dziewczyna zmieniła się i to widać. Jest teraz odważniejsza, ma więcej pewności siebie. Nie jest już tą samą nieśmiałą Naty. I ta końcówka... ludzie świata XD To było więcej niż piękne. Więcej niż urocze. Więcej niż wspaniałe. Myślałam, że się rozpłynę *.* Jejku <3
Na koniec - moi ulubieńcy - Leonetta.
Violetta, tak naprawdę, nie jest szczęśliwa z Diego. On ją kocha, a ona go po prostu lubi. Czego by nie robiła - to zawsze Leon będzie tym, którego naprawdę kocha. I tyle.
Natomiast Leon. Jest z Larą. Niby w jakimś tam stopniu jest szczęśliwy, ale na pewno nie jest to pełnia szczęścia. Wciąż myśli o Violettcie i wciąż ją kocha. I czego by nie zrobił - nie zapomni o niej. Okłamuje sam siebie. Okłamuje Larę. Ale nie okłamie swojego serca. Nigdy. Ono zawsze będzie mu podpowiadało jedyną możliwą drogę do szczęścia. I prędzej czy później - oby jak najszybciej xd - to zrozumie.
Podsumowując mój - kolejny już - marny komentarz; rozdział jak zwykle niesamowity. Masz ogromny talent, wyrobiony, doskonały styl pisania. Ciekawe pomysły na fabułę. A ta sama w sobie jest niezwykle intrygująca i wciągająca. Wszystko jest prawdziwe. Wszystko jest zrobione po mistrzowsku. Jesteś mistrzem, wiesz? <3
Weny, dużo weny. Cierpliwie czekam na kolejny.
Ściskam mocno ;*
OdpowiedzUsuńJest kwiatek
Na łące
Biały
Albo kolorowy
Zależy jaki sobie wyobrazisz
Po pewnym czasie zaczynają od niego odpadać kolejno płatki
Jeden...
Drugi...
Trzeci...
W końcu zostaje sam środek, słupek - samotny, w pewnym sensie bezradny, opuszczony.
Bez swoich "ozdobników" jest niczym, nikt nie zwraca na niego uwagi, bo stracił swoje atuty, wdzięki.
Jest szary, niemal przezroczysty
I co teraz z nim zrobić?
Zostawić i patrzeć jak pomału będzie umierał?
Oczywiście, że nie
Trzeba się nim zaopiekować, "pożyczyć" trochę swoich płatków, nektaru, by wyzdrowiał.
Dać swojej siły, by uwierzył, że będzie dobrze
Przepraszam, że porównałam Cię do kwiatka, ale nie miałam lepszego pomysłu. Jesteś właśnie takim kwiatkiem, który nieustannie pomaga innym, swoim opowiadaniem, zawartym w nim przesłaniem i morałem. I taki kwiatek jak ja może brać tylko z Cb przykład <3
P.S. - Może następnym razem uda mi się wymyślić coś co nie będzie porównywało Cię do żadnej rośliny ♥
P.S. 2 - Ja czekałam i to bardzo ♥♥
P.S. 3 - Nie wiem czy dotrwam do publikacji następnego rozdziału, bo narobiłaś mi tym strasznego "apetytu" ♥♥♥
Jeny, jak to nikt nie czekał? Ja czekałam, i to nawet nie wiesz jak bardzo! Świetny rozdział, bardzo mi się spodobał, te uczucia bohaterów tak pięknie opisane. Rozpłyyywam się!
OdpowiedzUsuńBuziaki
T <3
Rozdział boski jak zwykle♥ wreszcie moje kochane naxi ♥
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie komentowałam od początku, więc proszę o wybaczenie, ale uwierz mi, że za każdym razem z uwagą czytam nowy rozdział, zdanie po zdaniu, czasami kilka razy, gdyż jestem pod ogromnym wrażeniem twojego talentu, tego jak potrafisz opisać uczucie każdego z bohaterów, obmyślić fabułę, idealnie przedstawić ich rzeczywistość, oderwać się od kanonu w tak perfekcyjny sposób, nie niszcząc przy tym postaci.
OdpowiedzUsuńKtoś patrząc na to, że czytam opowiadanie o "Violettcie" w moim wieku pomyślałby, że pewnie jestem nienormalna, ale co mam poradzić na to, że piszesz ładnie stylistycznie, gramatycznie, ciekawie i pozazdrościć Ci tego może niejedna autorka opowiadań o innej tematyce, w tym także ja.
Czytałam twoje poprzednie opowiadanie i byłam zachwycona twoim przedstawieniem związku Leon'a z Violettą, bo szczerze mówiąc są moimi ulubieńcami, ale to nie oznacza, że inni mi się nie podobają. Wręcz przeciwnie! Idealnie wykreowałaś każdą postać, sprawiając, że czytelnik wciąż nie ma ich dość.
Lara i Leon... Szczerze powiem, że nigdy nie przepadałam za Larą w żadnym wydaniu przy Leonie, choć jest osobą naprawdę szczerą, miłą i wspaniałą, tutaj także. Widzimy, że Leon nie chce jej skrzywdzić, ale czy kłamiąc nie krzywdzi jej jeszcze bardziej? Violetta i Diego... W poprzednim rozdziale rzuciło mi się w oczy podejście Violetty do Diego i na odwrót. Dokładnie widać, że Viola bardzo tęskni za swoimi przyjaciółmi, za Leonem... I wierzę, że postawi się Diego, na chwilę odstawi swoją karierę na bok i znajdzie dla nich czas, znajdzie czas by to wszystko wyjaśnić i naprawić.
Tanja i Francesca... Postać Tanji wprowadza całe zamieszanie w tym rozdziale, jak i można powiedzieć, że w historii, którą "ukrywały" dziewczyny. Wydaje mi się, że Ludmiłą co do tego wszystkiego ma rację, no ale poczekajmy aż wszystko się wyjaśni, nie gdybajmy. Naxi... Uwielbiam ich i proszę Cię, niech Maxi zawalczy o nich, a Naty dopuści go do siebie.
Pozdrawiam Cię gorąco i życzę weny oraz obiecuję, że teraz jak tylko znajdę chwilkę czasu to za każdym razem będę komentowała nowy rozdział, gdyż wiem jakie to ważne dla autorki. :*
Ps
To nie my jesteśmy najlepsi, ty jesteś :)
Po pierwsze: masz świetny styl pisania a twoja historia wciągnęła mnie już po prologu i ani się obejrzałam, jak dotrwałam do trzeciego rozdziału i nagle patrzę, a tu koniec ;( Mam nadzieję, że szybko napiszesz nexta, bo już się nie mogę doczekać ;) Zwykle do moich ulubionych blogów mam sporo zastrzeżeń: a to styl nie ten a właściwie jego brak, a to liczne błędy czy źle pomyślana akcja- w twoim przypadku nic takiego nie zauważyłam i to jest odrobinę przerażające ;) Już się nie mogę doczekać rozwoju wypadku i pierwszego od wielu lat spotkania Vilu i Leona xD To będzi epickie :D Czekam na rozdział 4 a w międzyczasie zapraszam na mojego nowego bloga: http://leon-i-violetta-second-chance.blog.pl/
OdpowiedzUsuńLiczę, że wpadniesz i wyrazisz szczerą opinię, bo dopiero zaczęłam tę historię i nie wiem, czy powinnam ją ciągnąć xD