czwartek, 17 kwietnia 2014

Chapter 2 - ,,Porque sos mi perdicion..."


,,Porque sos mi perdición..."
- Rock Bones ,,Mi perdicion" 

     Myślała o wiadomości otrzymanej od Leona całą noc i cały kolejny dzień - po prostu nie mogła wyrzucić jej z głowy. Wmawiała sobie, że powrót do Buenos Aires będzie wiązał się jedynie ze spełnianiem marzeń i szczęściem, ale nagle zrozumiała, że nic nie będzie takie proste, jak jej się wydawało. Skoro Leon zaprosił także ją na to ,,spotkanie po latach", oznaczało to, że jego celem nie było wcale odnowienie znajomości - chciał dowiedzieć się, dlaczego wszystko tak nagle się rozpadło. A Ludmiła miała swój udział w tamtej sytuacji, może i niewielki, ale jednak. 
     No tak, najprościej pewnie byłoby nie pójść na to głupie spotkanie i czym prędzej wyjechać z Buenos Aires, wrócić z powrotem do Francji i żyć sobie spokojnie. Ale Ludmiła czuła, że nie da rady kolejny raz zostawić tego wszystkiego - spędziła w Buenos Aires praktycznie całe swoje dzieciństwo, to był jej dom - taki prawdziwy. 
- Ferro, jesteś tu jeszcze? - jej rozmyślania przerwał głos szefa wytwórni płytowej, która zaproponowała jej kontrakt.
- Tak, przepraszam. Zamyśliłam się. - odparła, siląc się na uśmiech.
     Nagranie płyty w tej wytwórni było dla niej naprawdę wielką szansą i doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Ale mimo tego, że gdy wyjeżdżała z Francji obiecała sobie, że nie będzie myśleć o przeszłości, wspomnienia przeszkadzały jej na każdym kroku. Nie mogła skupić się dostatecznie na swojej karierze i to ją strasznie denerwowało. Była sfrustrowana, bo jeszcze kilka dni wcześniej była pewna, że zapomniała o wydarzeniach sprzed kilku lat. W końcu nawet nie należała do tamtej ich ,,paczki". Czym niby miała się martwić?
- Dobra, na dzisiaj kończymy. - odezwał się jasnowłosy mężczyzna, który do tej pory majstrował coś na komputerze. - Prosiliśmy o dostarczenie dziesięciu tekstów, a dałaś nam tylko dziewięć. Gdzie jest ten ostatni?
     Ludmiła przygryzła wargę, z zawstydzeniem spuszczając głowę. Wszystkie teksty, które chciała umieścić na płycie, od dawna zalegały w jej szufladzie. Ale nie mogła znaleźć nigdzie inspiracji do napisania nowego kawałka, który byłby takim powiewem świeżości. 
- Obiecuję, że jutro będzie gotowy. - powiedziała. - To przez to zamieszanie z przeprowadzką, nie miałam zbytnio czasu.
     Mężczyzna pokiwał głową i zatrzasnął laptopa, po czym pożegnał Ludmiłę skinieniem głowy i wyszedł. Zaraz za nim oddalił się szef, rzucając na pożegnanie coś w stylu ,,Obudź się wreszcie, Ferro". Ludmiła westchnęła ciężko i pozbierała swoje rzeczy, wrzuciła je do torebki i powolnym krokiem opuściła studio nagraniowe.
     Wieczór był ciepły, wyjątkowo ciepły, nawet jak na Buenos Aires. Droga z siedziby wytwórni do jej domu powinna jej zająć nie więcej niż piętnaście minut i wreszcie mogłaby pójść spać, bo była naprawdę zmęczona, ale nogi jakby same poniosły ją do parku oddalonego o jakiś kilometr. Gdy znalazła się w miejscu, które wyznaczył Leon na spotkanie, rozejrzała sie dookoła. Zauważyła tylko kobietę z wózkiem, w którym leżało gaworzące dziecko, i staruszka siedzącego na jednej z ławek. Mimo ładnej pogody park był praktycznie pusty. Nie było jednak cicho, bo zza ulicy dobiegały wesołe głosy i dźwięki muzyki. Ludmiła odwróciła się i ujrzała zarys Studio On Beat. Zalała ją tak potężna fala wspomnień, że aż usiadła sobie na pobliskiej ławce. 
- Kto by pomyślał, że jako jedyna zdecydujesz się przyjść. - na dźwięk ciepłego głosu Leona niemal spadła z ławki.
     Usiadł obok niej i zapatrzył się na widok po drugiej stronie ulicy. Ludmiła widziała w jego oczach tęsknotę. Sama też marzyła o tym, by młodzieńcze czasy wróciły, chociaż nie chciała się do tego przyznać nawet przed sobą.
- Miałeś nadzieję, że przyjdzie Violetta, prawda? 
     Odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się smutno. Nie musiał nic mówić, wszystko wyczytała z tego uśmiechu. 
- Dlaczego przyszłaś? - zapytał Leon, przyglądając się jej uważnie.
     Ludmiła zamyśliła się. Dlaczego przyszła? Sama nie wiedziała. Tak naprawdę wcale nie miała takiego zamiaru, wychodząc z siedziby wytwórni była przekonana, że wraca do domu. Coś jej jednak kazało pojawić się na tym spotkaniu, nawet jeśli miała być jedyną osobą, która się na to zdecyduje. 
- Nie wiem. - odparła cicho. - Chyba nie lubię zawodzić ludzi. Ale i tak jesteś zawiedziony, co?
     Leon pokiwał powoli głową. Przyjrzała mu się i zauważyła, że prawie się nie zmienił. Jeśli nie liczyć odrobinę innej fryzury i nieprzeniknionego smutku w oczach, to wyglądał tak samo. 

     Camila wzięła głęboki oddech i wychyliła głowę zza grubego pnia drzewa stojącego na obrzeżach parku. Chowała się od kilku minut, czekając, aż pojawi się Leon czy ktokolwiek inny. Miała cichą nadzieję, że nikt nie przyjdzie, bo naprawdę bała się tego spotkania. Jakież było jej zdziwienie, gdy ujrzała samą Ludmiłę Ferro. Blondynka była ostatnią osobą, której Camila się spodziewała.
- Widzę cię, Cami. - rozległ się nagle znajomy głos. - Masz zamiar tak sterczeć cały dzień?
     Cami odwróciła się gwałtownie i ujrzała Francescę. Nie widziała Włoszki od tak dawna, ale wydało jej się nagle, że znowu mają po siedemnaście lat i nadal się przyjaźnią. Francesca uśmiechnęła się delikatnie, jakby nie była pewna, czy powinna się aż tak spoufalać z dawną przyjaciółką. Camila odwzajemniła uśmiech, czując dziwny przypływ szczęścia.
- Cami, Fran! - zawołał je Leon. - Jak dobrze was widzieć!
     Dziewczyny pomachały do Leona i podeszły bliżej. Verdas zamknął je w serdecznym uścisku, na co obie się zaśmiały. ,,Jak za dawnych czasów" - pomyślała Camila, gdy Leon je puścił i obdarzył szerokim uśmiechem. Wyglądał na autentycznie uszczęśliwionego ich widokiem.
     Cami przeniosła wzrok na Ludmiłę, która przyglądała im się uważnie. Instynktownie przygotowała się na jakąś złośliwą uwagę.
- Dobrze was widzieć. - odezwała się blondynka, uśmiechając się nieśmiało.
- Ciebie też, Ludmiła. - odparła Francesca. 
     Camila obdarzyła je obie uśmiechem. Może wystarczyło tylko trochę chęci, by odbudować zniszczoną przyjaźń?

     Violetta usiadła ciężko na kanapie i zapatrzyła się w jakiś niezidentyfikowany punkt na ścianie. Dostała tą wiadomość od Leona i cały jej świat wywrócił się do góry nogami. Nie miała odwagi, by zmierzyć się z przeszłością, o której tak usilnie próbowała zapomnieć. Gdy tylko przyleciała do Buenos Aires, kazała zawieźć się do hotelu. Wcześniej wyobrażała sobie, że idzie do swojego dawnego domu, Studio, parku... Ale nie dała rady. To wszystko było dla niej po prostu za trudne.
     Zastanawiała się, czy w ogóle ktokolwiek przyszedł na spotkanie, które zorganizował Leon. Wyobraziła go sobie samotnie siedzącego na ławce w parku, czekającego na dawnych przyjaciół. Nie ważne, czego tak naprawdę od nich oczekiwał - na pewno jakaś cząstka jego pragnęła odbudowania przyjaźni. Wiedziała to, bo dobrze go znała, może aż za dobrze. Stracili kontakt kilka lat temu, to prawda, ale niektórzy ludzie się nie zmieniają i Violetta była pewna, że Leon do nich należy. 
- Dlaczego uciekłaś? - do pokoju wszedł Diego. - Tam na dole jest pełno ludzi.
     Violetta uśmiechnęła się smutno i wzruszyła ramionami. Rozdała kilka aurografów i sobie poszła, bo jakoś nie umiała sobie poradzić z tą wszechobecną radością, która akurat jej nie chciała dosięgnąć. Wszyscy się cieszyli, a ona tylko myślała o tym, jak bardzo zawiodła Leona. 
- Nie mam siły. - westchnęła, zagrzebując się w ciepłych kocach.
     Diego usiadł obok niej i położył jej dłoń na ramieniu. Violetta przymknęła oczy i nagle zobaczyła Leona, z powoli gasnącą nadzieją w oczach. ,,Wszystko twoja wina, ty tchórzu" - odezwał się w jej głowie wredny głosik. Przyznała mu jednak rację. Wszystkich zawiodła.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytał Diego ciepłym głosem.
     Pokręciła głową. Chciała, żeby już sobie poszedł. Może nie było to z jej strony zbyt miłe, bo on naprawdę próbował jej pomóc, ale nie miała ochoty na rozmowę z nim. 
- Dobrze. Idę na dół, powiem ludziom, że nie zejdziesz.
     I poszedł. A ona dosłownie czuła słowa, których nie wypowiedział, ale zawisły one w powietrzu. 
     ,,I ich rozczarujesz. Wszystkich rozczarowujesz."

     Natalia odgarnęła niesforne kosmyki włosów z twarzy i rozejrzała się po parku skąpanym w świetle zachodzącego słońca. Jakiś roześmiany dzieciak przebiegł jej przed nosem, kopiąc piłkę, przez co omal nie straciła równowagi. Pokręciła głową z rozbawieniem, przyglądając się bawiącym się dzieciom. Wyglądały na tak autentycznie szczęśliwe i pewnie rzeczywiście takie były - szczęście dziecka może być niczym niezmącone, nie to co szczęście kogoś starszego. Dorastanie wcale nie jest takie fajne, jakie się wydaje z perspektywy sześciolatka. Natalia przypomniała sobie, jak kiedyś wyobrażała sobie siebie jako dorosłą kobietę - wtedy to wydawało się tak odległym marzeniem. 
- Naty! 
     Oderwała wzrok od roześmianych dzieci i ujrzała zmierzającego w jej stronę Leona. Uśmiechnęła się do niego i pomachała mu radośnie. Przytulił ją tak mocno, że jej stopy zawisły w powietrzu. Zaśmiała się, gdy wreszcie Leon ją postawił i zmierzwił jej niesforne loczki.
- Ależ się stęskniłam, Verdas! - zawołała Naty.
- No ba! Jak można za mną nie tęsknić? - Leon poruszył śmiesznie brwiami, na co Natalia wybuchnęła śmiechem.
     Natalia dopiero po chwili dostrzegła za plecami Leona Camilę, Francescę i Ludmiłę. Ferro pomachała jej niepewnie, na co Naty odpowiedziała uśmiechem. 

     Najbardziej pragnął tego, żeby pojawiła się Violetta. Tak, niby od dwóch lat spotykał się z Larą i naprawdę mu na niej zależało, ale jednocześnie jakoś nie mógł zapomnieć o Castillo. Wydawała mu się nieosiągalna, co trochę pomogło mu w normalnym życiu, ale gdy dowiedział się, że wraca do Buenos... Jego świat wywrócił się do góry nogami. Sam nie mógł uwierzyć w to, że przez tyle lat nie udało mu się wyleczyć z tej głupiej miłości do Violetty. Ale jednak. Czuł się przez to strasznie winny, bo Lara naprawdę go kochała, a on nie potrafił oddać jej swojego serca. Dziewczyna zdawała się wiedzieć, że Leon nie może zapomnieć o Violetcie, ale jednak próbowała z całych sił uczynić go szczęśliwym. Była wspaniała - a on tak bardzo pragnął ją docenić tak, jak na to zasługiwała.
- Hej, popatrzcie! - zawołała Naty. - Federico!
- Ciao, ludziska! 
     Natalia zerwała się z miejsca i rzuciła Włochowi na szyję, co po chwili uczyniły także Francesca i Camila. Federico uścisnął je wszystkie, śmiejąc się radośnie. Później przywitał się z Leonem, po czym obrzucił badawczym spojrzeniem Ludmiłę. Ona także na niego patrzyła, jakby oceniali się nawzajem. Leon wyczuł między nimi dziwne napięcie.
- Cześć, Ludmiła. - powiedział Fede, wyciągając dłoń w jej stronę.
     Ludmiła ujęła ją ze zmrużonymi oczami.
- Cześć, Fede. - odparła.
     Zdecydowanie za długo trzymali się za ręce, co Natalia skwitowała cichym chichotem. Ludmiła zaczerwieniła się i wyrwała dłoń z uścisku Włocha, po czym odwróciła wzrok. Na twarzy Fede malował się delikatny uśmieszek.
     Leon postanowił przejść do rzeczy, bo najwyraźniej nikt więcej nie miał zamiaru przyjść. 
- Ja i Federico mamy do was kilka pytań. 
     Zobaczył w oczach każdej z nich przestrach i zaczął mieć wątpliwości. Czy one były gotowe na wyjawienie im wszystkiego, co stało się dawno temu? 

Nie wyszło mi, znowu.
Czuję, że całkiem zniszczę tą historię.
Przepraszam.
Kocham Was!
Buziaki, M. ;*

8 komentarzy:

  1. Jakie zniszczę? Jakie zniszczę? Dziewczyno to jest genialne!
    Uwielbiam cię, to opowiadanie jett jeszcze lepsze od wcześniejszego.
    Nie mogę się doczekac następnego.
    Całuski :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wcale nie zniszczysz tego opowiadania .. Tego się nie da zniszczyć. To jest boskie !!
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  3. nOMINACJA DO LBA http://yo-tengo-un-plan-siempre.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie powinnam się na Ciebie wkurzyć, ale jednak jestem zła. Rozdział jest zdecydowanie za krótki :D Nim zaczęłam czytać pierwsze zdania, koniec namalował mi się przed nosem. Ty nie jesteś już magnesem, jesteś moim narkotykiem. Nie wyobrażam już sobie normalnego funkcjonowania bez Twoich rozdziałów, Twoich słów, które idealnie podkreślają Twoją niesamowitą wyjątkowość. Uzależniłam się. Więc koniec, już się mnie nie pozbędziesz :D
    Kochanie, tego opowiadania nie sposób zniszczyć. Zaczęłaś niespotykanie ciekawą i intrygującą opowieść, która pochłonęła mnie doszczętnie. Spłonęłam, trafiłam do raju i dzieję się tak za każdym razem gdy tylko wchodzę na tego bloga. Od zawsze Cię bardzo podziwiałam, za Twoją skromność, odmienność, ale tylko pozytywną, za to, że zawsze byłaś taka sama, nie zmieniłaś się pod wpływem świata i ludzi. Jesteś sobą, tą najwspanialszą w świecie Maddy, którą każdy podziwia i szanuje, a ja szczególnie. Bo takiej Parks nie spotkacie nigdzie indziej, nie ma drugiej takiej niesamowitej i ukochanej ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. ,,Nie wyszło tak, jak chciałam''. A miało wyjść jeszcze lepiej? Myślałam, że to już niemożliwe...
    T <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Droga Maddy,
    zniszczysz tę historię? No chyba nie. Ty tego nie potrafisz. Ktoś tak zdolny, tak cholernie zdolny jak Ty, nie umie źle pisać. Czego dowodem jest chociażby ten rozdział, który jest wspaniały. Taka jest prawda. I wszyscy to wiemy. Teraz pozostaje uwierzyć w to Tobie.
    Perspektywa zarówno każdej z dziewczynn jak i Leona była mistrzostwem, naprawdę. Doskonale opisujesz uczucia i to, co dzieje się w umyśle czy sercu bohatera. Robisz to wprost niesamowicie. I bezbłędnie. Zawsze. Jesteś moim wzorem od bardzo już dawna. I już zawsze nim będziesz. Ja kocham wszystko co piszesz. Nieważne czy to będzie Dame tu amor czy ten tak nowy jeszcze blog. Ważne, że to Ty go tworzysz. To samo w sobie jest gwarancją najwyższej jakości każdego, nawet najkrótszego zdania.
    Co więc tu mamy?
    Ludmiłę. Ona mimo tego co sobie obiecała postanowiła udać się na to spotkanie. Jej relacja z dziewczynami - przynajmniej narazie - nie jest najgorsza. Przynajmniej dobrze się zapowiada. I między nią a Federico coś się rodzi... jakieś uczucie, na którego rozwinięcie czekam! <3
    Francescę, Camilę i Naty. One także zdecydowały się przyjść. I dwie cudowne sceny. Ciekawska Camila podglądająca zza drzewa -pewne rzeczy się nie zmieniają XD - Francesca, która ją na tym przyłapała xD No i druga - scena Naty. Ukazuje ona jaka jest Natalia. Miła, radosna osoba. Teraz cała czwórka dziewczyn będzie musiała zmierzyć się z przeszłścią, bo chłopaki nie odpuszczą tak łatwo.

    I nakoniec, najlepsze. Rzekłabym -deser XD Leonetta. Moi najukochańszy, najcudowniejsi <3 Na tę chwilę są osobno, ale teraz Vilu przynajmniej jest w Buenos Aires, jest jakiś postęp, prawda? Między nią a Diego... jest dobrze. Ale nic więcej. Być może jest szczęśliwa, ale czy jest to penłia szczęścia. Czy na pewno go kocha?

    Natomiast Leon niewątpliwie wciąż nie jest w pełni szczęśliwy. Zdaje sobie sprawę z tego, że nadal kocha Vilu. Miał nadzieję, że przyjdzie... Związał się z Larą, ale to do Violetty należało, należy i zawsze będzie należeć jego serce. I tyle. Ale no ten... KOCHAM ICH <3 A u Ciebie na pewno będą cudowni. Jejku, jak ja na nich u Ciebie czekam <3

    Weny, kochana, dużo weny. Niecierpliwie oczekuję dalszej części
    Pozdrawiam Dulce. ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Maddy, Maddy, Maddy... Miałam tu przed chwilą tak pięknie napisany komentarz i wgl, ale mój komputer mnie nie lubi i postanowił go usunąć przez głupią reklamę... Cóż, nie obraź się za to, co wyjdzie z tego komentarza, bo zasługujesz na najpiękniejsze słowa, a ja nie wiem, czy jestem w stanie je opisać.
    Po pierwsze, jak jeszcze raz ktoś tak genialny jak ty powie, że coś mu nie wyszło, albo zniszczy opowiadanie, to normalnie wyjdę z siebie i stanę obok. A, uwierz, świat nie jest gotowy na dwie mnie, więc siedź cicho xd Jesteś po prostu wspaniała. Masz niesamowity warsztat pisarski, a talent... Ja się nie wypowiadam. To jest po prostu nie fair. Dlaczego musisz go mieć aż tyle? Pożyczyłabyś troszeczkę :) Jest pięknie, cud, miód i malina. Każda literka na swoim miejscu, każde zdanie tworzy spójną całość i sprawia, że nie można się oderwać.
    Co do rozdziału... Ja się po prostu tak nie bawię. Powiedz mi, jak można tak wspaniale pisać i dlaczego ja nie umiem?
    Spotkanie po latach. Jejku, ludzie ci sami, a tyle się zmieniło.
    Pojawiła się Ludmiła i widzimy przebłyski Fedemiły, czyli jest cudownie.
    Leosiek... Biedny chłopak. Jest z Larą, a myśli o Violce. Jakieś dziwna klątwa ciąży na Verdasie. Co on takiego zrobił, że ma tak ciężko w życiu? On tak bardzo tęskni. A ja mam przeczucie, że jego cierpienie niedługo się skończy i jak to bywa po burzy, wyjdzie słońce.
    A Violka? Jak zwykle niezdecydowana i przestraszona wszystkim, co się dookoła niej dzieje. Ma sobie tego Diego, ale tylko go wykorzystuje, żeby wmawiać sobie, że kocha i nic więcej jej nie potrzebne do szczęścia. A to nieprawda, ona też tęskni. Co nie zmienia faktu, że jest nie do wytrzymania... A to wszystko w idealnej oprawie pisarskiej.
    A poza tym te wszystkie postacie, bez których historia nie mogłaby się obyć, wiecznie uśmiechnięta Fran, ognistorude włosy Cami i Naty, która sama w sobie jest perełką.
    Czego chcieć więcej? Tak - następnego pięknego rozdziału.
    Matko, dziewczyno, ty jesteś dla mnie czymś więcej niż wzorem. Piszesz niczym największy mistrz i mogłabyś spokojnie zmierzyć się z autorami, którzy widnieją na liście moich ulubionych. Uwierz w swój talent i nie mów, że nie wyszło, bo wiesz, kłamać jest nieładnie ;)

    Madzia, dużo weny, słońca, słodyczy, wielu coraz bardziej spokojnych dni w szkole, mało sprawdzianów, dużo wypoczynku i wszystkiego, co wywołuje uśmiech na twojej twarzy.
    Ściskam i pozdrawiam cię serdecznie!

    Hm. Maddy moim bogiem <3

    Czekam na kolejny rozdział.

    xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurdee... Jakie to świetne! Inne blogerki wymiękają przy tobie xD
    Czekam na dalszy ciąg... <3

    Jakbyś miała wolną chwilkę to wpadnij:
    http://el-otro-lado-del-espejo-y-violetta.blogspot.com/
    Właśnie zaczęłam i zależy mi na tym, żeby ktoś przeczytał i ocenił :)

    OdpowiedzUsuń