poniedziałek, 12 maja 2014

Chapter 4 - ,,The future's in the air, I can feel it everywhere..."



,,The future's in the air, I can feel it everywhere..."
Scorpions - ,,Wind of change"

     Wcale nie czuła tej zwykłej dla siebie euforii podczas koncertu - miała jedynie ochotę zejść wreszcie ze sceny i się położyć. Tu nawet nie chodziło o to, że była zmęczona, po prostu nie miała ochoty na występ przed milionami ludzi. Fani krzyczeli, skandowali jej imię, a ją to najzwyczajniej w świecie nużyło, bo za każdym razem było tak samo. Wiedziała, że gdy zejdzie wreszcie ze sceny zaczną się wylewne gratulacje,  które naturalnie zostaną nagrane przez jednego z operatorów kamer w akompaniamencie niesłabnących pisków publiczności, a później pójdzie do pokoju i będzie musiała wysłuchiwać Diego. Albo jej powie, że wypadła świetnie (bo ona zawsze wypada świetnie), albo zapyta, dlaczego jest ,,taka". Niby umiała dobrze grać i będąc na scenie sprawiała wrażenie energicznej i szczęśliwej, ale Diego wszystko widział.
- Mam już dość. - wymamrotała pod nosem, uwalniając obolałe stopy od wysokich szpilek. - Przestań mnie już nagrywać, do jasnej cholery. - warknęła na mężczyznę, który podreptał za nią razem z kamerą opartą na ramieniu.
- Byłaś fantastyczna, Violu! - zawołał jej menadżer z szerokim uśmiechem, patrząc nie na nią, ale prosto w kamerę. 
     Violetta westchnęła ciężko. Ten facet nie miał za grosz inteligencji, umiał tylko załatwiać jakieś głupie formalności. Dlaczego ja go jeszcze nie zwolniłam?
- Przestań się szczerzyć, nie nagrywamy. - powiedziała do uśmiechającego się menadżera, rzucając surowe spojrzenie mężczyźnie z kamerą.
     Uciszyła swojego menadżera ruchem ręki, nie chcąc dłużej wysłuchiwać jego paplaniny. ,,Fani chcą wiedzieć, co się dzieje za kulisami, będą zadowoleni, bla, bla, bla". Ciekawe, czy fani byliby tacy zadowoleni, gdyby zobaczyli, co naprawdę dzieje się poza zasięgiem ich wzroku.
     Violetta szybkim krokiem wyszła zza kulis, kierując się do garderoby. Po drodze dostrzegła w rogu korytarza kosz na śmieci, do którego z furią wrzuciła zdjęte z nóg szpilki. Miała dość tego całego cyrku, który tylko utwierdzał ją w przekonaniu, że kłamstwo jest nieodłączną częścią jej życia - okłamywała nawet swoich fanów, na każdym kroku. Wciskała im kit, bo przecież nie była szczęśliwa, nie była wulkanem energii, światową gwiazdą muzyki pop. Była tylko niepewną dziewczyną, która zbyt szybko wkroczyła w świat show-biznesu i nie miała pojęcia, co zrobić ze swoim życiem. 
- Tutaj jesteś. - usłyszała głos Diego, który nagle wyłonił się zza rogu korytarza. - Dlaczego ostatnio bez przerwy mi uciekasz?
     Violetta nie odpowiedziała, tylko otworzyła drzwi z napisem ,,Violetta" i weszła do swojej garderoby wypełnionej po brzegi ubraniami i kosmetykami. Wszystko to jest elementem iluzji, która ma uszczęśliwiać moich fanów, pomyślała. I miała rację - bo gdyby nie była piosenkarką znaną na całym świecie nigdy nie ubrałaby, na przykład, sukienki, którą obecnie miała na sobie, ani nie umalowałaby się tak mocno. 
- Diego, a dlaczego ty ostatnio zadajesz tak dużo pytań? - zapytała, opadając na miękki fotel.
     Diego skrzywił się na jej słowa.
- Może dlatego, że dajesz mi powody. - odpowiedział. - Jesteś nieobecna, nie chcesz ze mną rozmawiać, warczysz na wszystkich...
     Więcej nie usłyszała, bo zamknęła oczy i odgrodziła się niewidzialną barierą od reszty świata. Nie rozumiała, dlaczego wszyscy czegoś od niej chcą. Zrób to, zrób tamto, uśmiechaj się, bądź szczęśliwa, bla, bla, bla. A prawda jest taka, że nie można zmusić człowieka do szczęścia. Przekonała się o tym na własnej skórze, bo choćby nie wiem ile razy wszyscy jej powtarzali, że powinna wreszcie cieszyć się z tego, co ma, nie potrafiła. Nawet kiedy się uśmiechała, wewnątrz pozostawała tą ponurą dziewczyną, która nie wie, czego chce.

     Natalia roześmiała się, nawijając na palec jeden z niesfornych loczków. Zaraz jednak opuściła ręce, przypominając sobie, że Maxi dobrze zna wszystkie jej tiki nerwowe. Nie mógł zobaczyć, jak bardzo ją zakłopotał swoim stwierdzeniem. Bo przecież była Natalią, która nie przejmuje się uczuciami. 
- Maxi, nie gadaj głupot. - naprawdę bardzo chciała, żeby jej głos zabrzmiał pewnie. - Chyba za dużo czasu spędzasz na słońcu.
     Maxi przyjrzał jej się dokładnie, mrużąc podejrzliwie oczy. Zdawała sobie sprawę, że ten chłopak zna ją jak własną kieszeń. Znał mnie - przypomniała sobie w duchu. - Już nie jestem tą samą Naty. 
- Dlaczego taka jesteś? - zapytał, poprawiając swoją nieodłączną czapkę.
     Naty prychnęła pod nosem, słysząc jego słowa. Wszyscy pytali o to samo - a ona zawsze udzielała tej samej zdawkowej odpowiedzi. Bo dlaczego miałaby się komukolwiek tłumaczyć? Zdecydowała, czego chce i jak będzie do tego dążyła. Nie miała zamiaru zmieniać swoich planów dla nikogo. Nawet dla kogoś, kto niegdyś był dla niej ważny.
- Ponieważ taka chcę być. - odpowiedziała. - I ty nie masz nic do powiedzenia. Nikt nie ma nic do powiedzenia.
     Maxi westchnął z rezygnacją. Naty miała dość tego, że wszyscy traktują ją jak kogoś, kto zboczył z dobrej ścieżki. Przecież ciągle kroczyła tą samą drogą, co kiedyś - drogą marzeń. Po prostu odrobinę zmieniła swoje postępowanie.
     Maxi właśnie otwierał usta, by coś powiedzieć, ale Natalia nie chciała już go słuchać. Dobrze wiedziała, co powie. Odwróciła się na pięcie i szybko odeszła, ignorując jego wołanie. On pragnął tego samego co inni - miłości.
     A ona już zrezygnowała z tego uczucia, które potrafi być tak podłe i toksyczne.

     Ludmiła wzięła głęboki oddech i usiadła przy biurku, maksymalnie skupiając się na jednej myśli. Musiała wreszcie napisać ostatni tekst na swoją płytę. Szef wytwórni coraz częściej się o niego upominał, bo bez niego nie mogli kontynuować pracy. Ludmiła rozważała już nawet zapłacenie komuś za stworzenie dla niej kolejnego wielkiego hitu - ale coś jej mówiło, że to musi być coś, co będzie ucieleśnieniem tego, co ona sama czuje i jaka jest. 
- No dalej, Lu. - wymamrotała. - Dasz radę.
     Ale przed oczami ciągle miała tamto spotkanie, które zorganizował Leon. W kółko odtwarzała w pamięci słowa Francesci, Natalii... Wydawało jej się, że nie są one już tymi samymi osobami, co kiedyś - i nawet nie wiedziała dlaczego, ale bardzo ją to smuciło. Bo przecież Fran, Naty, Cami i Violetta były tak blisko, ich przyjaźń była taka piękna i czysta. Ludmiła, chociaż nie chciała się do tego przyznać przed samą sobą, przez długi czas pobytu we Francji starała się znaleźć kogoś, z kim będzie mogła stworzyć coś tak pięknego. Nie udało ci się, Ferro - odezwał się głosik w jej głowie. Westchnęła ciężko. Nie udało jej się, ale jednak nadal wierzyła w przyjaźń i doceniała jej siłę. Chociaż nigdy nie miała takiej najprawdziwszej przyjaciółki. 
     Zaśmiała się gorzko pod nosem, uświadamiając sobie, jak dużo czasu zajęło jej zorientowanie się, co tak naprawdę jest najważniejsze w życiu. Kiedyś myślała, że jest to sława i uznanie wśród innych. Ileż to musiała ponieść porażek, żeby wreszcie zerwać z wizerunkiem ,,supernowej" i docenić piękno prawdziwych wartości życiowych - przyjaźni, miłości, wiary, nadziei...
- I teraz jestem tutaj. - wypowiedziała swoje myśli na głos. - To jest mój najlepszy moment.
     Słowa jakby same uformowały się w jej głowie, a ona niemal nie krzyknęła z radości. Szybko zapisała tekst na czystej kartce, po czym odchyliła się na krześle i zaśpiewała, dosłownie czując pod skórą, że to właśnie jest to, czego szukała.

Voy donde sopla el viento
Hoy digo lo que siento
Soy mi mejor momento 
Y donde quiera yo voy


     Leon uśmiechnął się z tęsknotą i głęboko skrywanym żalem, przechodząc przez park w pobliżu Studio. Już bezwiednie patrzył w kierunku, z którego dochodziły rytmiczne dźwięki muzyki i wesołe śmiechy oraz gwar rozmów. Tak bardzo chciał znowu być tym beztroskim nastolatkiem, który spełniał swoje marzenia w tym niesamowitym miejscu. Wiedział, że tamten czas przeminął i nigdy nie powróci. Ale mimo to wspominał, nawet jeśli sprawiało mu to ból. 
     Zmierzał w kierunku miejsca, w którym kilka dni temu spotkał się z dawnymi przyjaciółmi. Musiał sobie wszystko na spokojnie przemyśleć, a nie mógł tego robić przy Larze, która bez przerwy wypytywała go o powody jego zmartwień. Obiecał jej, że przestanie się martwić, ale okłamał ją - no, i także samego siebie. Próbował sobie wmówić, że da się zapomnieć o dawnej przyjaźni. Ale przecież ona była zbyt piękna, by tak po prostu zniknąć. 
- Ty też? - rozległ się rozżalony głos. - Taki los nas spotkał, cóż poradzić...
     Leon odwrócił się i ujrzał Federico. Chłopak miał zwieszone ramiona i smutne oczy. Wyglądał, jakby zmartwienia przytłaczały jego barki, jakby był już zbyt zmęczony, by je dźwigać. Leon czuł się tak samo. Uśmiechnął się smutno do dawnego przyjaciela i usiadł na pobliskiej ławce. Włoch dołączył do niego po krótkiej chwili.
- Ciągle myślę... - odezwał się Fede. - Chciałbym przestać. Nie umiem się już cieszyć z niczego.
     Leon pokiwał w milczeniu głową. 
- A do tego Ludmiła... - zawahał się. - Kurczę, nie mam pojęcia, dlaczego w ogóle o niej myślę!
     Na dźwięk imienia Ludmiły Leon podniósł wzrok na Federico. Zauważył między nimi jakieś napięcie podczas niedawnego spotkania, ale jakoś nie zaprzątał sobie tym głowy. W końcu to nie była jego sprawa. 
- Myślisz o Ludmile?
     Federico przeciągnął nerwowo dłonią po włosach i westchnął. 
- Prawie bez przerwy. - przyznał cicho. - Kiedyś coś między nami niby było, ale byłem pewien, że to skończone... Nie wiem, nie mam pojęcia... 
     Podczas gdy Federico mamrotał coś niezrozumiałego pod nosem, Leon zastanawiał się, kiedy, u licha, coś mogło być między Ludmiłą a Włochem. Na pewno w okresie uczęszczania do Studia, ale kiedy dokładniej? I jakim cudem nikt nic nie zauważył? W końcu związek sławnego Federico z ,,supernową" Ferro byłby sensacją w społeczności Studio21 i nie tylko.
- Wiesz co, po prostu do niej idź i jej wszystko powiedz. - powiedział nagle Leon; sam nie wiedział, kiedy mu to przyszło do głowy. - Nie warto zwlekać, bo uczucia są czasami naprawdę ulotne.
     Federico spojrzał na niego z iskierką złośliwości w oczach.
- To samo mógłbym powiedzieć tobie. Dlaczego nie pójdziesz do Violetty i nie powiesz jej, że kochasz ją jak wariat?
     Bo jestem tchórzem - miał ochotę odpowiedzieć. Ale tylko ukrył twarz w dłoniach i odciął się od świata. Słowa Federico wwiercały się w jego serce bezlitośnie, powtarzając mu raz za razem, że powinien znaleźć Violettę i jej wszystko powiedzieć. Ale przecież ona miała sławę i swojego Diego. Jak mogłaby ciągle pamiętać o kimś takim jak Leon Verdas? Był tylko kimś z przeszłości. Ona też powinna być dla niego kimś takim. A tymczasem kochał ją jak wariat, jak to powiedział Fede. I nie potrafił przestać. 
- No właśnie. - prychnął Federico, odchylając się na ławce. - Nic nie jest takie proste.
     Leon westchnął ciężko i zapatrzył się na widok zachodzącego nad Buenos Aires słońca. Istotnie, nic nie było proste. Wszystko było tak trudne, że nie miał już siły, by dłużej się z tym mierzyć. 

- Mogłabyś zostawić mnie w spokoju? - Francesca odwróciła się do kuzynki, która ciągle ją poszturchiwała w ramię. - Próbuję się skupić.
     Elena zrobiła minkę zbitego pieska i pociągnęła nosem. Francesca jednak wiedziała, że tym razem dziewczyna nie ma kolejnego napadu płaczu, ale jedynie próbuje zwrócić na siebie uwagę głupim zachowaniem. Od dwóch godzin prosiła Włoszkę o to, by pomogła jej z ćwiczeniami na egzaminy wstępne do Studio, ale Francesca była nieugięta. Nie miała zamiaru w niczym pomagać Elenie. Ona kiedyś sama musiała sobie poradzić z przygotowaniami do egzaminów. Poza tym w ostatnim czasie także nikt nie przejmował się jej problemami, więc czemu ona miałaby komukolwiek pomagać?
- Ale Fran... - zaczęła znowu Elena. - Wiesz, jakie to dla mnie ważne. Dlaczego nie chcesz mi pomóc? 
     Francesca westchnęła ciężko i wróciła do lektury książki, którą trzymała na kolanach, ignorując słowa kuzynki. 
- No dobra. Idę sobie. Dzięki za pomoc.
     Kiedy Elena wyszła z pomieszczenia, trzaskając oczywiście na odchodne drzwiami, Francesca odłożyła na bok książkę - która nawiasem mówiąc wcale jej nie interesowała - i zwinęła się w kłębek na miękkim łóżku. Nie mogła pojąć tego, jak jedna błaha sprawa może psuć humor. Myślała ciągle o niedawnym spotkaniu z dawnymi przyjaciółmi - bo jakby inaczej. Niby próbowała sobie wmówić, że to tylko sentyment i ta przyjaźń już się skończyła, ale coraz częściej przyłapywała się na tym, że kieruje się do parku nieopodal Studio. Miała nadzieję, że spotka tam Leona albo Cami, chociaż jednocześnie bała się tego spotkania.
- Si es que no puedes hablar - zanuciła pod nosem, przymykając powieki i przywołując wspomnienia. - No te atrevas a volver...
     Słowa piosenki napisanej tak dawno przez Violettę idealnie odnosiły się do tego, co czuła obecnie Francesca. Sama nie wiedziała, czy powinna się odezwać, ale była pewna, że bez tego nigdy nie odważy się wrócić. 
     Nie wiedziała nawet, czy chce wrócić. 

Naprawdę was przepraszam za tak długą przerwę. Najpierw problemy z internetem, później brak czasu...
Ten rozdział chciałam zadedykować Oli Pasquarelli, której obiecałam rozdział wcześniej, ale niestety nie wyszło. :c Przepraszam!
W każdym razie mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał. :) 
Kocham Was całym moim sercem! <3
Buziaki, M. ;*

9 komentarzy:

  1. Moje miejsce <3
    Wrócę jakoś niebawem ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, przepraszam, że dopiero teraz, ale miałam potworne zaległości. Wiem, jestem potworem ;_; Takie cudo, a ja dopiero teraz tutaj przychodzę, przepraszam raz jeszcze. Ale do rzeczy.

      Kochana Maddy,
      masz ogromny talent, wiesz o tym? Czytam Twoje rozdziały i nadziwić się nie mogę, że tyle talentu mieści się w jednej osobie xD Każdym kolejnym rozdziałem mnie tak pozytywnie zaskakujesz. Jesteś niezwykłą pisarką, wiesz? Musisz to wiedzieć xD Taki talent... Ty zdolniaro ;D Twój styl pisania jest nienaganny, nic dodać nic ująć. Pytanie brzmi: jak uzyskałaś tak wysoki poziom? XD tez tak chcę xD Są na to jakieś szkolenia, kursy, cokolwiek? XD
      Ja od początku, od samego prologu wiedziałam, że to będzie niezwykła historia i oczywiście nie pomyliłam się. W żadnym wypadku. Jak zwykle jest niesamowicie napisana, bo Ty ją piszesz, ale przede wszystkim jest ciekawa i płynna. Jedne rzeczy wynikają z drugich, nic niebierze się z kosmosu. No i Twój talent, którego końca nie widać. ♥
      A ja się tylko zachwycam <3 Co mamy tym razem w rozdziale? ;D

      Violetta. Można by pomyśleć, że ma wszystko. Sława, pieniądze, fani, kochający chłopak. Powinna być szczęśliwa. Właśnie - powinna. Ale nie jest. Nikogo nie można zmusić do szczęścia, a sława czy fani go nie gwarantują. Pieniądze też nie. Ale mogłaby być szczęliwa, gdyby naprawdę kochała Diego, jednak niestety ona go lubi. I chyba nic więcej. W każdym razie to na pewno nie jest miłość. Jej serce wciąż należy do Leona i tego się trzymajmy <3 Ponadto jest po prostu już tym zmęczona, na pewno też doszła do tego jakaś rutyna. To, co kocha nie daje jej już tyle szczęścia i radości co wcześniej. Potrzebuje miłości. <3

      Leon, Fede. Wciąż wspominają. Woleliby cofnąć się do czasów wczesnej młodości, do Studio, gdzie wszystko było prostsze. Ale czas biegnie nieubłagalnie. Nie mogą go zatrzymać, a tym bardziej cofnąć. Są prawdziwymi przyjaciółmi, oboje doskonale znają siebie nawzajem. Leon stara się pomóc, doradzić Federico w sprawie z Ludmiłą, choć sam popełnia własciwie ten sam błąd. Oboje są w bardzo podobnej sytuacji.

      Francesca, tak jak większość bohaterów tego opowiadania - prędzej czy później będzie musiał zmierzyć się z przeszłością. Choć być może żadne z nich nie jest na to gotowe. A może raczej nie chce być? Na przykładzie Fran widać, że z jednej strony oni chcą tego spotkania, ale z drugiej strony się go boją. I cóż, pojawia się kluczowe pytanie; jak to rozwiniesz? Co dalej zrobisz z tym fantem. Nie mam zielonego pojęcia jak rozwiniesz całe opiwiadanie, jak rozwiniesz kazdy z wątków, ale wiem jedno na pewno - czego byś nie zrobiła ja będę zachwycona. ♥

      Przepraszam, ze tak marnie ;_: Znowu. Przepraszam, kochana ;c Co więcej z mojej strony? ;D Weny, dużo weny. I czasu napisanie tych cudów. Ja już czekam na kolejny i wraz z nim tutaj powrócę, bądź tego pewna. Nie uwolnisz się już ode mnie xD

      Ściskam mocno
      Tyśka ;*

      Usuń
  2. Moja miejscówka♥ Wrócę jutro♥

    OdpowiedzUsuń
  3. To ja będę nieliczna z tych, co od razu piszą komentarz bez zajmowania miejsca :D
    Przybiegłam na ten blog od razu, kiedy skończyłaś swoje dame tu amor i wyczekiwałam cierpliwie na każdy rozdział. Niestety, moje szczęście jest tak wielkie, że dostałam szlaban na internet. A raczej nie tyle co dostałam, ale sama go sobie zrobiłam. Mam wiele rzeczy na głowie i po prostu musiałam skupić się na nauce i naprawdę ciężkiej pracy nad sobą, a przy internecie nie mogę tego robić. Więc teraz nadrabiam komentowanie i skomentuje od tyłu, czyli od tego rozdziału :D
    Maddy, wspaniałe wspaniałe wspaniałe i nawet nie mów, że ci to nie wyszlo, jasne ?
    Leon i Federico, boziu, skąd ja znam tą sytuacje. Jedna osoba radzi drugiej co ma zrobić, tyle że to nie jest takie proste. A o tym dowiadujemy się dopiero, kiedy mamy zrobić to samo, co zaleciliśmy innym. Jak to mówią " łatwiej jest mówić niż zrobić", święta prawda. Biedni moi, tacy trzymani w niepewności, a wszystko przez to, że dziewczyny boją wrócić się do przeszłości. W sumie każdy się może bać, bo to nie jest takie proste.
    Violka i jej zachowanie, wcale się nie dziwie. Miała dość wszystkiego. Jak można kazać komuś być szczęśliwym, kiedy to logiczne, że bez prawdziwego szczęścia nasze uśmiechy nigdy nie będą szczere ? I jeszcze do tego ten Diego, biedna Vilu - sie zachciało być gwiazdą :c a no i wspaniale to tutaj opisałaś, pokazałaś i uświadomiłaś mi ( a raczej nam ) co naprawdę kryje się sa sławą. Naprawdę nie jest tak fajnie jak nam się wydaje.
    I Francescs i Elena. Wiesz co, dopiero teraz zdałam sobię sprawę jak głupie jest moje zachowanie. Podobnie jak Elena w twoim opowiadaniu, ja próbuję dostać się do szkoły muzycznej i męczę praktycznie każdego z mojej rodziny zeby mi pomógl. Wzłaszcza mojego tatę i brata. A inni muszą radzić sobie sami i sami przygotowywać się do tego egzaminu. Dzięki temu fragmentowi zmieniłam postępowanie co do tego, i cwiczę sama i nie wnerwiając nikogo :D
    Biedna Fran, biedni ... Wszyscy.
    Każdy boi się wrócić do przeszłości, ale najwyraźniej jednocześnie tego powrotu chce.
    Mam do ciebie jeszcze jedną sprawę. Nie wiem czy pamiętasz taką dziewczyne, ktrej kiedyś pomagałaś wymyślić one shot na konkurs. To właśnie ja jestem tą dziewczyną c: i teraz sprawa - czy mogłabym ci wysłać kiedyś na twój mail jeden z moich rozdziałów, zebyś go mniejwięcej mi zrecenzowała? Bardzo zalezy mi na twojej opinii, a ja nie zaczne tych moich rozdziałów publikować, dopóki ich porządnie nie napiszę i dopóki nie będę wiedziała co poprawić :c xD
    To tyle
    Adios :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że możesz mi wysłać. :) Chętnie ci pomogę <3

      Usuń
  4. Cudeńko! <3
    Nareszcie znalazłam czas, żęby skomentować.
    A więc tak.
    Cudo, naprawdę!
    Cieszę się, że założyłaś tego bloga! Chociaż będzie mii brakować "Dame tu amor". <3
    Ten blog wdarł się do mojego serca i nie wyjdzie! Nie pozwolę mu!
    Nie mogę się doczekać, jak Viola spotka Leona! <3 Taki mów wyczekiwany moment!
    Biedny Diego, Viola pewnie go nie kocha..... Życie...
    Fede, Ty debilu, czemu nie pójdziesz do Ludmiły!
    Fran, moja kochana!!! <33333333333333333 Mam nadzieję, że wprowadzisz Marco do opowiadania! MARCESCA <333
    KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM!! <3
    Natalia :***
    PS. Postaram się komentować każdy rozdział, ale nic nie obiecuję!!! :) :*** <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Bursztynku mój malutki, Jejku, zaskoczył mnie ten dedyk, nie spodziewałam się wcale i w pewnym sensie nie zasłużyłam. Dziękuję Ci bardzo za to, że zadedykowałaś mi taką perłę ♥
    Przyjaźń jest krucha, delikatna. Jedna chwila, jeden moment i wszystko leci, wali się, nie ma tego co było. Odleciało, zniknęło, rozpłynęło się. Często nie umiemy sobie z tym poradzić, próbujemy to naprawić, pogodzić się ze straconą osobą. Ale zazwyczaj zostawiamy tą sprawę, przecież jak się wszystko skończyło to po co zaczynać od nowa? I po latach zdajemy sobie sprawę ile straciliśmy. Ile moglibyśmy zyskać, gdyby to wszystko nie legło w gruzach.
    W takiej sytacji znajdują się właśnie bohaterowie Twojego opowiadania. Są zagubieni, nie wiedzą co robić, nie chcą zmian. I w tym tkwi największy ich błąd. A wystarczyła by tylko chwila, jeden uśmiech, jeden gest, a coś by się ruszyło w pozytywnym kierunku.
    Wiesz, że Cię strasznie podziwam nie? Szanuję itp. I tak będzie zawsze, bo Ciebie nie da się nie pokochać. Nie da ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Spóźniłam się 4 dni, ale musisz mi to wybaczyć, ponieważ nauka zajmowała 99% mojego czasu, a reszta to sen. Na szczęście dzisiaj znalazłam czas i oto jestem! :) Nawet nie wiesz jaki uśmiech wywołuje u mnie każdy kolejny rozdział tego opowiadania, wyczekuję z niecierpliwością na każdy z nich! I z każdym rozdziałem coraz bardziej zakochuję się w tej historii. Jest pełna tajemnic, uczuć, tego czegoś co sprawia, że chce się więcej i więcej. Nie przestawaj pisać, bo uszczęśliwiasz tym nie jedną osobę! :)
    Buziaki,
    @bieberauss <3

    OdpowiedzUsuń