środa, 9 kwietnia 2014

Chapter 1 - ,,Viajando a tu mundo del pasado..."


,,Viajando a tu mundo del pasado..."
- Violetta ,,Algo se enciende"

     Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy wysoka blondynka wysiadła z taksówki i stanęła przed budynkiem Studio On Beat. Na jej twarzy malowały się tysiące różnych emocji. Wyglądała na szczęśliwą, ale jednocześnie biła od niej dziwna melancholia. 
- A miałaś nie wracać, Ferro.  - wyszeptała sama do siebie. - Miałaś nie wracać...
     Wzięła głęboki oddech i postąpiła kilka kroków do przodu, ale zaraz się wycofała. Jakoś nie umiała wejść do tego budynku. Nawet nie wiedziała dlaczego. Powrót do Buenos Aires planowała długo i była pewna, że nic nie powstrzyma jej przed spełnianiem marzeń. A już na pewno nie jakieś bezwartościowe wspomnienia, które podobno dawno wyrzuciła z głowy. 
- Ludmiła? - z zamyślenia wyrwał ją znajomy głos.
     Odwróciła się gwałtownie i ujrzała Natalię we własnej osobie. Jej dawna przyjaciółka miała nadal te same niesforne loczki i brązowe oczy. Wyglądała na zaskoczoną widokiem Ludmiły, a i sama Ferro musiała przyznać, że nie spodziewała się spotkać w Buenos Aires Natalii. Słyszała, że Hiszpanka wróciła do swojej ojczyzny. 
- Naty. - odezwała się Ludmiła. - Co ty tu robisz?
- A co ty tu robisz? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Natalia. - Myślałam, że jesteś we Francji. Tak przynajmniej mówił mi Leon.
     Ludmiła zamarła.
- Leon tu jest? - zapytała napiętym głosem.
     Decydując się na powrót do Argentyny nie brała pod uwagę tego, że wszyscy zapragną nagle zlecieć się w to samo miejsce. Nie chciała ich spotykać. Nie wiedziałaby, jak się zachować.
- Jest. - odparła Natalia, kiwając głową. - Jakieś dwa tygodnie temu wrócili z Larą z wycieczki po Europie.
     Ludmiła przełknęła ciężko ślinę. Miała ochotę uciec. Przecież było jasne, że to się źle skończy! Przyznała rację samej sobie. Powinna lepiej to przemyśleć. A teraz czekała ją konfrontacja z Leonem i jego dziewczyną. A kto wie, kto jeszcze się przypałętał do Buenos Aires w tym samym czasie, co ona. 
- Ktoś jeszcze? 
- Nie wiem. Czytałam na stronie You-Mixu, że Violetta daje tutaj kilka koncertów za dwa dni. - powiedziała Natalia. - A co z resztą, to nie mam pojęcia. Szczerze, niezbyt mnie to interesuje. Co było, to minęło, Lu. 
     Czy to możliwe, żeby Natalia nie przejmowała się swoimi dawnymi przyjaciółmi? Wyglądała tak, jakby było jej całkiem obojętne, czy Violetta, Francesca albo Camila będą w Buenos Aires, czy nie. Jakby już dawno zapomniała. 
- Tak. - odparła Ludmiła. - Oczywiście. Muszę iść. - odwróciła się na pięcie i odeszła czym prędzej.
     Sama wyrzuciła z pamięci tamte chwile i przestała się nad sobą użalać, ale słowa Natalii ciągle dźwięczały jej w uszach, gdy wchodziła do swojego nowego mieszkania na obrzeżach Buenos Aires. Co było, to minęło, Lu. Dziwnie się czuła ze świadomością, że ktoś tak uczuciowy i wrażliwy jak Naty był w stanie zapomnieć. 

- I jest moja księżniczka! - zawołał Diego, wchodząc do garderoby Violetty.
     Dziewczyna siedziała przed wielkim lustrem i wprowadzała ostatnie poprawki w swoim makijażu. Nawet nie drgnęła na widok Diego, jedynie lekko się uśmiechnęła, słysząc określenie ,,księżniczka". Lubiła, gdy ją tak nazywał, chociaż za każdym razem miała wrażenie, że ktoś inny powinien to mówić. 
- Gdzie się tak długo podziewałeś? - zapytała, ostatni raz poprawiając włosy i odwracając się do niego.
     Diego westchnął i usiadł naprzeciw niej.
- Musiałem załatwić kilka spraw związanych z wyjazdem do Argentyny. - wyjaśnił. - Wiesz, nie będzie nas jakiś czas.
     Violetta pokiwała głową i pogrążyła się w myślach. Nie była w Buenos Aires od trzech lat i nie wiedziała, jak zniesie powrót do korzeni. W końcu to tam rozpoczęła swoją przygodę z muzyką. Teraz, jako znana na całym świecie piosenkarka, miała dać w Buenos Aires kilka koncertów. Ciągle się zastanawiała, jak to będzie stanąć przed swoim starym domem czy Studiem, ale już jako kompletnie inna osoba. Bo zmieniła się nie do poznania - z nieśmiałej i delikatnej osóbki przeobraziła się w wulkan energii. 
- Ziemia do Violetty! - Diego pomachał jej dłonią przed oczami, wyrywając ją z zamyślenia.
- Przepraszam, po prostu... - wymamrotała.
- Denerwujesz się powrotem? 
     Już miała przytaknąć i wyjawić mu wszystkie swoje obawy, ale zaraz się opamiętała. Coś jej podpowiadało, że jeśli teraz się rozklei i wywlecze na wierzch dręczące ją wątpliwości, to nie da rady powrócić do Argentyny. A przecież nie mogła zawieść fanów i - co najważniejsze - samej siebie. Bo dawno temu obiecała sobie, że uczucia nie przeszkodzą jej w osiągnięciu sukcesu i miała zamiar trzymać się tej obietnicy. 
- Nie. - odparła pewnym głosem. - Po prostu zastanawiam się, jaką sukienkę włożę na kolację.
     A później uśmiechnęła się do Diego i wstała, ostatni raz zerkając na swoje odbicie w dużym lustrze. Wyglądała praktycznie tak samo jak kilka lat temu, a jednak wewnątrz niej prawie wszystko się zmieniło. Czasami ją to przerażało. 

- Ojej, jak tu pięknie! - zawołała drobna blondynka, na co czarnowłosa siedząca obok niej jęknęła przeciągle.
- Elena, przestań się tak zachwycać, bo jabłko zniesiesz. 
     Elena się zaśmiała.
- Jajko, Francesca, jajko. - pokręciła głową z rozbawieniem i ponownie zapatrzyła się na piękny widok za oknem samochodu.
     Francesca prychnęła cicho. Nie lubiła, gdy ktoś ją poprawiał. Owszem, czasami myliła niektóre hiszpańskie słowa, ale przecież nikomu nie powinno to przeszkadzać. 
- O matulu! - Elena przytknęła dłoń do ust. - Widziałaś, Francesca?!
     Fran pokiwała powoli głową. Właśnie minęli budynek Studio On Beat, w którym kiedyś się uczyła. Elena była dosłownie zauroczona tą szkołą i gdy tylko usłyszała, że cała ich rodzina przenosi się do Argentyny, prawie się rozpłakała ze szczęścia. Swego czasu Francesca lubiła opowiadać swojej kuzynce, jakie zadania zadawał im Pablo i inni nauczyciele, jak wiele możliwości stwarzało należenie do tej szkoły. Ale już dawno tego nie robiła.
- El, musisz pamiętać, że trzeba mieć nie tylko talent, ale także szczęście, by dostać się do Studio na stypendium. - zwróciła się Francesca do swojej kuzynki. - Nie rób sobie zbyt wielkich nadziei.
     Rodzice Eleny nie mieli wystarczająco dużo pieniędzy, by co miesiąc płacić za naukę dziewczyny w tak prestiżowej szkole, jaką było Studio. Francesca nigdy nie wątpiła w to, że jej kuzynka ma naprawdę wielki talent i ciężko pracuje, a nie spoczywa na laurach, słysząc tysiące pochwał. Ale nie mogła pozwolić na to, by Elena zrobiła sobie zbyt duże nadzieje i później cierpiała. Dostanie się do Studio na stypendium graniczyło z cudem, bo było wiele nastolatków o niebywałych zdolnościach, nie mających jednak możliwości rozwijania się. I Francesca doskonale zdawała sobie z tego sprawę.
- Francesca, dlaczego zawsze jesteś taką pesymistką? - odezwał się jej ojciec prowadzący samochód. - Elena naprawdę ma nadzieję na dostanie się do Studia, a ty ją straszysz.
     Francesca westchnęła demonstracyjnie. Pewnie skończy się tak jak za każdym razem -chciała tylko pomóc, ale i tak wszyscy się na nią obrażą, bo przecież lepiej być optymistą i później cierpieć. A ona tak  bardzo bała się cierpienia, że odrzucała wszelkie nadzieje na samym początku, by się nie rozczarować. Nie rozumiała, dlaczego inni też tak nie robią.
- Nie straszę jej, tato, mówię prawdę. - odparła Fran zrezygnowanym głosem. - Setki osób starają się o to stypendium.
- A więc uważasz, że nie jestem dość dobra? - zapytała drżącym głosem Elena. - Wiedziałam. Nikt we mnie nie wierzy.
     Pan Cauvilia rzucił Francesce wściekłe spojrzenie. Elena zaczęła cicho popłakiwać pod nosem, ale Fran nie zwróciła na nią uwagi. Elena była zdecydowanie zbyt uczuciowa i rozczulanie się nad nią w niczym by nie pomogło. Włoszka założyła ręce na pierś i zapatrzyła się na widok przesuwający się za oknem. Buenos Aires było dokładnie takie, jakie je zapamiętała. Słoneczne, z mnóstwem miejsc, które przywoływały wspomnienia. 
     Nie była tylko pewna, czy jest gotowa uwierzyć w samą siebie i obudzić w sercu chociaż trochę nadziei na to, że wspomnienia nie zepchną jej z powrotem na samo dno.

     Duży niebieski zegar wybił godzinę piątą po południu, gdy Camila Torres weszła do swojego mieszkania. Była zmęczona całym dniem pracy. Czuła się, jakby znajdowała się w stanie częściowego odrętwienia. Miała ochotę rzucić się na łóżko i już nigdy nie wstawać. Nie dość, że szef na nią nakrzyczał, bo stłukła tacę z filiżankami chyba z dziesięć razy, to jeszcze natknęła się na Brodueya. Zerwali ze sobą jakiś miesiąc temu i Camila była pewna, że chłopak wrócił do Brazylii, ale on najwyraźniej postanowił ją nękać i dosłownie cały dzień przesiedział w kawiarni, w której pracowała. Siedział i patrzył, a ona nie mogła się na niczym skupić. Nie to, żeby jeszcze coś do niego czuła - to dziwnie zauroczenie Brazylijczykiem dawno jej minęło i między innymi dlatego zdecydowała, że z nim zerwie. Na tą decyzję złożyło się też kilka innych czynników, na przykład to, że Broduey zaczął być nieznośnie pewny siebie i napuszony. Nawet ludzie dookoła niej to zauważali, więc nie mogła sobie wmawiać, że to jedynie wytwór jej wyobraźni.
     Przemyślania rudowłosej przerwało donośne piknięcie jej telefonu syngnalizujące przyjście wiadomości. Spodziewając się kolejnego miłosnego sms-a od Brodueya, nawet się nie podniosła. Charowała cały dzień i nie miała zamiaru przejmować się dłużej swoim byłym. Miała nadzieję, że w końcu znudzi mu się przesiadywanie w kawiarni i będzie mogła przynajmniej skupić się na pracy. Jeszcze tego brakowało, żeby ją wylali. Nie miała ukończonej żadnej szkoły, która pozwoliłaby jej na znalezienie jakiejś lepiej płatnej pracy. A w Buenos Aires trudno było nawet o posadę kelnerki. 
     Telefon znowu zapikał, jakby nakazując jej wstać i przeczytać wiadomość. Niechętnie zwlekła się z łóżka, obiecując sobie, że zaraz zadzwoni do Brodueya i mu nagada. Ale nadawcą wiadomości wcale nie był Broduey.
     ,,Słyszałem, że niektórzy powrócili do korzeni. Znaczy się, do Buenos. Może byśmy się spotkali? W piątek o 12 w parku przed Studio. Mam nadzieję, że się pojawisz.
Leon"
     Camila odłożyła komórkę na stolik i znowu opadła na miękkie łóżko. Wiedziała, co się kryło pod luźnym zaproszeniem Leona.  Na pewno zaprosił resztę, bo usłyszał, że większość wróciła do Argentyny. Violetta miała mieć niedługo w Buenos Aires koncert, cała rodzina Francesci ponoć postanowiła wrócić na stałe do Argentyny, a samą Ludmiłę rozmawiającą z Natalią Camila widziała przed Studio, gdy wracała do domu. Ani Leon, ani nikt oprócz Violetty, Naty, Francesci, Ludmiły i Tanji oraz samej Camili nie wiedział o tym, co się wydarzyło pewnego pamiętnego popołudnia w przerwie między zajęciami. Najwyraźniej Leon chciał odpowiedzi na dręczące go pytania. 
     Ale Camila nie była wcale pewna, czy którakolwiek z jej dawnych przyjaciółek jest gotowa na udzielenie mu tych odpowiedzi. Sama czuła przemożny strach na myśl o spotkaniu się z przeszłością. 

Przepraszam, że dopiero teraz, ale ciągle poprawiałam ten rozdział. 
On musi być w każdym calu idealny (hehe, i tak nie jest), bo to w końcu początek czegoś nowego.
Mam nadzieję, że nie schrzaniłam tak bardzo, jak myślę.
Przepraszam jeszcze raz za opóźnienia.
Kocham Was.
Buziaki, M. ;*

10 komentarzy:

  1. Jest idealny jest :*
    A czy będzie Leonetta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiedziałam, że ktoś o to zapyta <3
      Nic nie mogę zdradzić, ale pamiętajcie, że jestem nadal tą samą Maddy. I zastanówcie się, czy będzie Leonetta :D

      Usuń
  2. To moje miejsce! Wrócę później <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opowiem Ci bajeczkę.
      O pewnej dziewczynie.
      Nie umiała ona podejmować sensownych decyzji, często krzywdziła bliskich sobie ludzi.
      Jej świat był koszmarem, z którego pragnęła się wybudzić.
      Nie potrafiła.
      Nikt nie umiał jej w żaden sposób pomóc.
      Nikt nie odważył się podjąć tego ryzyka.
      Po prostu przechodził koło niej obojętnie, nie zwracając uwagi, że niebo wali jej się na głowę i przygniata swoim ciężarem.
      Wydawać by się mogło, że zaraz zniknie, rozpłynie się, gdyż sens jej istnienia wyparował.
      Nagle, zupełnie niespodziewanie pojawiła się nadzieja, pewna iskierka, która wypełniła jej wnętrze. Ta iskierka miała imię - Maddy.
      Świat dziewczyny odzyskał barw, a szarość zniknęła. Kolory zaczęły znowy malować jej duszę, kwiaty rozkiwitać, a gwiazdy świecić.
      Maddy naprawiła tą marną imitację człowieka, naprawiła to co z niego zostało.
      Chyba domyśliłaś się o kim jest ta bajeczka.
      Dziękuję Ci za to, że tu jesteś i że czuwasz nad światem, by nie stoczył się jeszcze bardziej <3 ♥

      Usuń
  3. Przepraszam, ale dziś już nie myślę.
    Wrócę jutro z czymś, mam nadzieję, sensownym. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Maddy,
      na początek chcę Cię przeprosić za to, że przybywam dopiero teraz. Jest mi też strasznie głupio, że nie skomentowałam poprzedniej części - prologu. Przepraszam. Ale przechodząc do jedyneczki.
      Widać, że miałaś, właściwie masz, bardzo ciekawy i bardzo orginalny pomysł na tę historię. Wiem, że to będzie coś niezwykłego. I jak Dame tu amor skradnie moje serce. Wiem, że będę czytać i że się nie zawiodę. Już na samym początku mnie zaintrygowałaś. I mile zaskoczyłaś. Jesteś tą samą Maddy, a co za tym idzie wciąż masz wielki, ogromny talent i dar do pisania. Twoje zdolności pisarskie zachwycają. Nie wiem o tej historii jeszcze właściwie nic, ale mam pewność, że będzie to równie cudowne, jeśli nie jeszcze cudowniejsze, co Dame tu amor. Jeśli oczywiście w ogóle możliwe jest żeby było lepiej.
      Kolejny raz jestem pod ogromnym wrażeniem. Wciąż nie wychodzę z podziwu dla Twej osoby.
      Ludmiła wróciła. Jak się okazuje w niedługim czasie może czekać ją konfrontacja po latach z resztą jej dawnych przyjaciół. Co z tego wyniknie? Jestem niesamowicie ciekawa co dla nas przygotowałaś. Już nie mogę się doczekać kolejnej części.
      Ależ oczywiście, że będzie Leonetta! Bo będzie, prawda? ;D Musi być, w końcu jesteś tą samą, kochającą tę parę, osobą. Szczerze mówiąc już najchętniej przeczytałabym kilka rozdziałów w przód. Moja ciekawość kiedyś mnie zgubi, ale cóż począć? XD
      Wiedz jednak, że już zakochałam się w tej historii. I postaram się komentować regularnie.
      Wybacz mi ten marny komentarz. Pamiętaj, że jestem zachwycona i że Cię podziwiam.

      Ściskam mocno
      Dulce

      Usuń
  4. Super, super, super. Jestem pewna, że będzie Leonetta bo przecież mam do czynienia z Maddy Parks ;) Wyszło Ci bardzo dobrze. Czekam na kolejny
    T x3

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo , Geniusz , Arcydzieło ... az brak mi słów ♥ Piszesz pięknie slowa sa dobierane tak jak by byly stworzone dla siebie , piszesz w takim fajnym ładzie który nie ukrywajac BARDZO mi się podoba ♥ Czekam głównie na Naxi i ,Leonette (chociaż bardziej lubię dielette , wiem trudno mnie rozpracowac XD) Podsumowujac... Piszesz bajecznie i z niecierpliwością czekam na next♥
    ~W~

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak to nie idealne? Cudownie... nie wiem nawet jak to opisać...
    Ludmiła - Wróciła. Spotkała Natalię. Nie mogła uwierzyć, że jej była przyjaciółka tak się zmieniła.
    Leon - nie wie co się stało, chce wspólnego spotkania. Ciekawe co z tego wyniknie? Czy dziewczyny zdobędą się na opowiedzenie wszystkiego od nowa?
    Violetta - jest gwiazdą. Spodziewałam się tego. Ale pozytywnie :) Ukrywa przed innymi, że nie boi się powrotu. Próbuje okłamać samą siebie.
    Reszta ma tak samo mieszane uczucia. Przecież mają wrócić do miejsca w którym wszystko się zaczęło, do "korzeni", ale także do miejsca gdzie wszystko się skończyło.

    Jestem bardzo ciekawa tej historii. Na pewno będę ją czytać. Postaram się komentować. Nie obiecuję.

    K.C.

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, ale tego nie da się czytać. Nie pod względem tego by było to marne opowiadanie. Wręcz przeciwnie, twoje opowiadania są tak świetne, że czytając je przenoszę się w ten świat- Twój świat wyobraźni. Czemu więc piszę, że nie da się tego czytać? Bo byłam przy Tobie od samego początku, gdy zaczęłaś pisać. Czytałam i nigdy nie komentowałam, choć tak bardzo mnie kusiło, lecz wiedziałam, że nigdy nie będę w stanie wyrazić, jak bardzo wpływały na mnie Twoje opowiadania. Przechodząc z tamtego bloga na tego, spodziewałam się czegoś innego i po prostu nie potrafię czytać tego dalej - jak Viola nie jest z Leonem, jak cała paczka się rozsypała.


    Jest to za trudne.


    Trzymaj się ciepło i nie poddawaj! Twoje opowiadania są i będą wyjątkowe, bo sama jesteś osobą, która jest bardzo utalentowana . Posiadasz dar, twoja wyobraźnia jest nieograniczona. Nie zmarnuj tego, bo wielu ludzi takich jak ty najpierw wzlatywało na szczyt a w chwili słabości upadały z kretesem i nigdy nie wracali do swojej pasji, do tego co robią i tak bardzo kochają- jak ja. Bądź silna, bo masz wielu fanów , których nie możesz zawieść.

    OdpowiedzUsuń