,,Si dices mi nombre te voy a encontrar..."
- Violetta - ,,Algo se enciende"
Kończył się kolejny upalny dzień w Buenos Aires. Ludmiła Ferro spakowała rzeczy do swojej dużej i eleganckiej torebki, po czym skierowała się do wyjścia ze Studio On Beat. Jej usta wygięły się w przebiegłym uśmieszku. Była zadowolona, bo słyszała, że Violetta nie ma jeszcze ani kawałka układu, które obie miały przygotować na zajęcia z Gregorio. Z kolei ona cały wieczór pracowała nad swoim i była dumna ze swojej ciężkiej pracy.
Przechodziła właśnie obok sali śpiewu, w której zawsze odbywały się zajęcia z Angie, gdy usłyszała czyjś głos. Zdziwiło ją to, bo o tak późnej godzinie zazwyczaj nikogo nie było w Studio. Zajrzała ukradkiem do pomieszczenia i zobaczyła Angie, a zaraz obok niej zarys profilu Violetty.
- Widzisz, Angie, tu nawet nie chodzi o to, że nie mogę niczego napisać... - mówiła Violetta. - Ja po prostu... Wszystko wydaje mi się takie... do niczego.
Angie położyła dłoń na ramieniu Violetty i uśmiechnęła się delikatnie.
- Ale te kilka wersów, które mi zaproponowałaś... - zaczęła. - Są genialne, Violu. Idealnie dopełniają tę piosenkę.
Violetta westchnęła przeciągle.
- Zaśpiewaj. - zażądała Angie. - No, dalej.
Si te sientes perdido en ningun lado
Viajando a tu mundo del pasado
Si dices mi nombre yo te ire a buscar
Wtedy Angie do niej dołączyła, grając na keybordzie melodię, której Ludmiła nigdy wcześniej nie słyszała.
Es tan fuerte lo que creo y siento
Que ya nada detendra este momento
El pasodo es un recuerdo
Y los sueńos crecen siempre creceran
Ya veras que algo se enciende de nuevo
Tiene sentido intentar
Cuando estamos juntos
Algo se enciende de nuevo
Tiene sentido intentar
Cuando estamos juntos
Podemos sonar
- Ta piosenka jest wspaniała, Angie. - powiedziała Violetta.
Ludmiła przewróciła oczami. ,,Wiecznie się tylko podlizuje..."
- ,,Coś się znowu rozpala" - zamyśliła się Violetta. - Masz na myśli to, że z iskry powstaje płomień, ale nie pierwszy raz, tak? W sensie, coś zgasło, ale nagle znów wybuchło ogniem?
Angie przytaknęła, wpatrując się w klawisze keyboardu.
- Ogień jest tutaj symbolem uczucia. - powiedziała kobieta. - Jeśli jesteśmy razem i próbujemy, ogień znów wybucha. Jest taki ogień, którego nie możemy ugasić na dobre, który, mimo tych chwil, gdy pozornie przygasa, nigdy nie znika. Wiecznie płonie. Tym ogniem jest właśnie uczucie.
Violetta uśmiechnęła się do swojej ciotki.
- ,,Jeśli czujesz się zagubiony, wypowiedz moje imię, a pójdę cię szukać" - wyrecytowała słowa piosenki. - To piękna definicja przyjaźni i miłości, Angie. Mimo chwil zagubienia, przyjaciele zawsze po siebie wracają.
- Tak - przyznała jej rację Angie. - Zawsze. - to ostatnie słowo wypowiedziała tak cicho, że Ludmiła ledwo je usłyszała.
Ale na zawsze je zapamiętała.
Przebudziła się gwałtownie i poderwała na równe nogi. Blond włosy przykleiły jej się do policzków i czoła, cała była zlana potem. Rozejrzała się po pokoju pogrążonym w półmroku. Zegar wskazywał godzinę szóstą nad ranem - dopiero niecałe dwie godziny temu wróciła z wesela Tomasa. Federico ją odwiózł i podprowadził pod same drzwi.
Dziwny sen...
No tak. Sen. A raczej wspomnienie. Do tej pory nie myślała o tej rozmowie, którą podsłuchała tak dawno. Coś jednak najwyraźniej kazało jej sobie o niej przypomnieć. Coś się znowu rozpala... Te słowa idealnie odnosiły się do sytuacji, w jakiej obecnie znajdowała się grupka dawnych przyjaciół. Ludmile wydawało się, że rzeczywiście jakaś iskierka nadziei tli się w sercach jej dawnych wrogów - przyjaciół - nieważne. Gdy śpiewała z dziewczynami ,,Veo Veo", gdy patrzyła na Violettę co chwilę zerkającą na Leona, gdy przyglądała się łzom w oczach Natalii czy uśmiechom Maxiego.
Wypowiedz moje imię, a pójdę cię szukać.
Przypomniała sobie zamyśloną i nieobecną Fracescę, zrozpaczoną Natalię, zagubionego Leona i zapłakaną Violettę. Podczas tego wesela była świadkiem tak wielu przełomów i uczuć, tak wielu emocji...
Ten ogień już wybuchł. Nigdy nie zgasł, tylko czekał. A teraz... Cóż, może najpierw musi zostawić po sobie same zgliszcza, spalić wszystko na swojej drodze, byśmy mogli odbudować to, co kiedyś było piękne?
Witajcie.
Nie jest to epilog całego opowiadania, tylko pierwszej części. Za jakiś tydzień-dwa tygodnie powinien się pojawić prolog drugiej części.
Dziękuję Wam za to, że przez te kilkanaście rozdziałów byliście ze mną i komentowaliście moje wypociny. Ta historia jest dla mnie naprawdę ważna. Jeszcze raz dziękuję, kochani.
No to co? Do następnego! Mam nadzieję, że nie skopałam tego epilogu i nadal będziecie mnie czytać.
Buziaki, M. ;*
Zabieram miejsce xd Wrócę tu
OdpowiedzUsuńPowiem tylko jedno słowo : CUDO.
OdpowiedzUsuńNie jestem dobra w pisaniu długich komentarzy, więc i ten długi nie będzie, życze ci weny w 2 części ;)
Pozdrawiam
Świetny rozdział :) Czekam z niecierpliwością na prolog drugiej części :) zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuń"- Przepraszam, czy można szybciej? - zapytała, ledwo siląc się na uprzejmy ton. ,,Uspokój się Violetta, ten miły człowiek nic Ci nie zrobił, a ty go jeszcze poganiasz'' - mówiła w myślach. Kierowca spojrzał na nią z bezradnością wymalowaną na twarzy.
- Niestety, o tej porze korki są w całym mieście - powiedział, a następnie nacisnął klakson w geście zdenerwowania. Donośny dźwięk rozszedł się w promieniu kilkudziesięciu metrów. Szatynka wypuściła głośno powietrze w akcie bezsilności, po czym skupiła całą swoją uwagę na średniej długości paznokciach. W końcu podnosi głowę, sięga po swoją, wyjątkowo ciężką, torebkę. Wkłada do niej rękę i usiłuje znaleźć podręczne lusterko, które włożyła tam wczoraj, mając nadzieję, że kiedyś się przyda. Po chwili odkłada torbę, unosząc fioletowe kółko z mini lusterkiem, mieszczące się w jednej dłoni.. Przegląda się w nim, upewniając się, że jej wygląd wciąż nie jest zły. Poprawia swoje okulary i wkłada lustereczko z powrotem do torby.
Violetta opiera głowę o szybę samochodu, zamyka oczy i za wszelką cenę stara się zwalczyć stres, który objawił się poprzez bolący brzuch. Nie tak wyobrażała sobie dzisiejszy dzień." - fragment rozdziału pierwszego na przeciwlegle-bieguny.blogspot.com
Aj, ja nawet nie zdążyłam skomentować poprzedniego, a Ty już z epilogiem wyskakujesz :)
OdpowiedzUsuńNo i co ja mogę Ci takiego powiedzieć? Że czekam z utęsknieniem na prolog? Że zachwyca mnie Twój styl? Że nie mogę wyobrazić sobie, jak dalej ich wszystkich poprowadzisz? Przecież wiesz już to wszystko. Nie mam co więcej pisać.
Po prostu kocham,
Lissa
No witam! ;)
OdpowiedzUsuńNa początęk pragnę Cię przeprosić - nie zdążyłam skomentować poprzedniego rozdziału. Wiedz jednak, że przeczytałam go i jak zawsze byłam pod ogromnym wrażeniem. Zdaję sobie sprawę z tego, że masz niezwykły talent do pisania - zresztą myślę, że nie tylko ja tak uważam. Właściwie jestem tego nawet pewna. - A mimo to Ty ciągle mnie zaskakujesz. Pozytywnie, rzecz jasna.
Tak oto dochodzimy do epilogu pierwszej części opowiadania. (Czy to już połowa? Planujesz zrobić dwa takie sezony?)
I co mogę powiedzieć? Raczej napisać, ale to nieistotny szczegół. Bardzo ciekawy pomysł miałaś na ten epilog. Ja wiedziałam, po prostu wiedziałam, że ślub Tomasa będzie jednym z największych przełomów do tej pory, czy nawet największym jeszcze na długo.
Może nawet pierwszym tak znaczącym w całym opowiadaniu? Tak czy inaczej, Ludmiła jako główna bohaterka tego opowiadania będzie miała za zadanie na nowo połączyć tę grupę przyjaciół. Choć sama teoretycznie nie do końca do niej należała.
Co więcej? Jestem niesamowicie ciekawa jak to się dalej potoczy i czy Ludmiła sprosta temu zadaniu - mam nadzieję, że tak. ;)
Cóż... Życzę jeszcze weny, czasu na pisanie kolejnych cudów. No i niecierpliwie wyczekuję prologu drugiej części.
Ściskam, Tyśka
Jestem i ja, może trochę spóźniona, ale jestem ♥
OdpowiedzUsuńI muszę Ci powiedzieć, że trochę mnie tym epilogiem zaskoczyłaś. Jest on inny niż cała reszta opowiadania co dodaje mu jeszcze więcej uroku.
Czy Ludmiła w końcu da radę znaleźć swoich przyjaciół? Tą miłość, którą wszyscy się nawzajem darzyli? Tą więź, która utracili? A co jeśli tak się nie stanie? Do czego to doprowadzi?
Epilog stawia przed nami ogrom pytań, a odpowiedzi na nie znajdziemy dopiero w następnych rozdziałach. Od razu podsyciłaś moje emocje, które od pewnego czasu są w ryzach przez napięcie jakie wprowadzasz w każdym nowym poście. To jeszcze bardziej przekonuję mnie do faktu, że jesteś jedną z najlepszych bloggerek, nie pierwszą lepszą, która założyła bloga z nudów. W tobie płynie pasja, twórczość i talent masz w rękach, a co za tym idzie - magię czyniącą ludzi wyjątkowymi. Ty takim wspaniałym wyjątkiem jesteś ♥